wtorek, 14 stycznia 2014

8.Young man dead.

Fire for the hills pick up your feet and let's go.With a drop of blood you will take them out ,for me.
http://www.youtube.com/watch?v=VvKjpGP6P5Y

Tony
Niemal tanecznym krokiem przemierzał korytarze siedziby SHIELD,w końcu miał powód do radości. W domu czekała kobieta jego życia a on znowu był potrzebny Fury'emu co tworzyło świetną okazje do ponabijania się z wyżej wymienionego.Przy okazji w głowie układał plan jak powiedzieć Pepper,że ją kocha i to więc mniej od kiedy pierwszy raz ją zobaczył.Taka prawda.Początkowo nieznośne uczucie ucisku w żołądku brał za niestrawność,ale chyba nie można mieć zgagi przez taki szmat czasu? Tak,tak właśnie jej powie "Pepper czuję do Ciebie niestrawność." Wtedy na pewno może liczyć na miły wieczór.Mruknął pod nosem jakby ponaglając swój proces myślowy."Gdy Cię widzę mam orgazm mózgu."- kolejny przebłysk geniuszu zaskoczył nawet jego samego.
-Tak mózgu.Bardzo to dojrzałe.
Odpowiedział na głos i zdał sobie sprawę,że stoi w sali konferencyjnej a wszyscy zgromadzeni patrzą na niego jak na kompletnego idiotę.
-Przegapiłem coś?
Usiadł na wolnym miejscu i położył nogi na stole,zupełnie nie przejmując się złowrogim wyrazem twarzy Fury'ego.
-Cieszę się,że was tu widzę...wszystkich.-Zaczął Nick a Tony'emu wydawało się przez chwilę,że ten nacisk na ostatnie słowo tyczy się jego skromnej osoby.Zbył to oczywiście szerokim uśmiechem samozadowolenia łaskawie pozwalając mu kontynuowanie myśli.
-...zebrałem was tu nie bez powodu,wkrótce nastanie dzień w którym świat stanie w szramki z nowym zagrożeniem,zupełnie niedawno ujawniać zaczęli się nowi superbohaterzy,obecnie wiemy o dziesięciu takich przypadkach .SHIELD próbowało ich zjednoczyć i włączyć do programu ochrony jednak coś stanęło nam na przeszkodzie..-po tych słowach ujawnił zdjęcia które demonstrowały ich umiejętności oraz zwiadowcze zdjęcia w cywilu.
-W czym tu zagrożenie?-spytał cicho Banner.
-Właśnie,im nas więcej tym lepiej.-Dodał Kapitan poprawiając się na swoim miejscu.Jednooki zmierzył ich chłodnym spojrzeniem.
-Przejdźmy do konkretów.Ktoś znalazł sposób na kontrolowanie ich umysłów,ludzie którzy winni być bohaterami jak wy stali się zagrożeniem dla cywilów.-Po tych słowach czarnoskóry odtworzył nagranie na którym było widać jak atakują różne miejsca i Tony poczuł cholerny przypływ złości.
-Kim jest człowiek który nimi zawładną?-Zapytała Natasha ale chyba nikt nie liczył,że uzyska prostą odpowiedź.
-Tego niestety nie wiemy.-Skwitował Fury.
Przez chwilę wyłączył się zupełnie,nie słuchając o czym mówią,właśnie szperał w najnowszym modelu swojego telefonu który był połączony z Jarvisem.
-Mhm..
Mruknął pod nosem przestając zwracać uwagę na to co mówi czarnoskóry i zaczął ściągać potrzebne mu danie , gdy pasek był już w połowie powrócił do dyskusji.
-Super to znaczy,że załapałem się na nowe kółko dramatyczne? Zrób miejsce Ojcze Chrzestny.
Odpowiedział podchodząc do ekranu na którym po chwili pojawił się napis"Witam Panie Stark." Uśmiechnął się zadowolony z tego co widzi.
-No to wszedłem..mamy tu zdjęcia satelitarne w dużo lepszej jakości...
Stwierdził szukając potrzebnych rzeczy.
-Nasze pacynki porozumiewają się ze sobą w jakiś dziwny sposób,Jarvis właśnie próbuje rozgryźć ich język bo wygląda na to,że zapomnieli własnego.Gorzej,że ten ktoś kto od dziesięciu minut ostro działa mi na nerwy przekabacił na swoją stronę już osiem osób,łaskawie moglibyśmy ruszyć dupę i sprawdzić co,gdzie i jak..
Przerwał gwałtownie bo właśnie Jarvis ustalił co sobie przekazują.Podniósł wzrok i spojrzał na zgromadzonych Mścicieli.
-Cholera chyba nie musimy..jesteśmy ich następnym celem.
Przez myśl przeszło mu,że potrzebuje blaszanego garniturka. Avengersi wyglądali na trochę osłupiałych tą informacją ale z konsternacji wyrwał ich pokaźny wybuch tuż w centrum miasta doskonale widoczny z okien tymczasowej siedziby SHIELD.
-Nie mamy czasu,wszyscy muszą być w gotowości.-Słowa Kapitana tylko potwierdziły,że to wszystko dzieje się naprawdę.Nikt nie musiał mu powtarzać dwa razy,po chwili jego ciało pokryły płytki zbroi a szyba tuż przed nim rozprysła się pod wystrzałem represora.Trudno odkupi Fury'emu jedno okno.Był najszybszy więc mógł zrobić rekonesans.Tyle,że to co zobaczył wcale nie poprawiło mu humoru.Ich wrogowie radzili sobie świetnie jeśli chodziło o niszczenie wszystkiego co napotkali.
Wylądował na szczycie jednego z budynków,musiał zyskać na czasie zanim wszyscy się tu zjawią.Wystrzelił w kierunku zwartej grupy co faktycznie spełniło zamierzony cel.Miał ich uwagę tylko co dalej?
-Ej! Wy,tam na dole!W tym mieście nie zaczyna się imprez beze mnie. Oj nie ładnie.
Poderwał się do lotu unikając kolejnych wymierzanych w niego wystrzałów.
Na szczęście dla niego posiłki przybyły w porę,znowu pomagali sobie nawzajem.Nie mogli ich zlikwidować w końcu to były tylko marionetki kogoś z wyższej półki.Przez to w grę wchodziło raczej paraliżowanie i ogłuszanie.Do pewnego czasu nie mieli problemów,udawało im się osłabić jednego po drugim.Tony czuł,że idzie im nawet za łatwo ale zwalił to na brak doświadczenia świeżaków. Jego zadowolenie trwało do czasu aż ich oczom ukazał się ogromny dron wyrastający zza wieżowca.
-Stark chyba wreszcie coś dla Ciebie.-usłyszał komunikat Clinta.
-Ta.Jak zwykle.
Nie mógł narzekać na blokadę jaką utworzyła reszta Mścicieli izolując ludzi,oczywiście po za Hulkiem który szukał w szale słabych punktów blaszaka.Leciał równo z robotem opracowując jakąkolwiek strategię.
-Dobra Jarvis,walimy wszystkim co mamy.
Nagle kilka pojedynczych rakiet przecięło powietrze,strzały z repulsora też nie za bardzo pomogły.Po chwili stało się coś zupełnie dla niego nie oczekiwanego.Zasilenie zbroi jechało na rezerwie coś zmroziło powłokę reaktora,pole siłowe.Lodowe pole siłowe.
-Jarvis!Dlaczego do jasnej cholery ten jednooki burak blokuje mi łącze?!
/Sir,obawiam się,że dron z którym mamy do czynienia wysysa energię z pana reaktora.Całkowity zanik mocy nastąpi za pięć minut./
-Kurwa.Kapitanie! Nie poradzimy sobie z nim sami,ten robot nie jest zwykły.Absorbuję energię,i wykorzystuje ją przeciw nam.To musi być sprawka Modoka.Tyle,że on nigdy nie pracuje sam.Gdy wyssie z nas energię będzie pozamiatane.Musimy coś szybko zrobić.
-Więc jaki jest plan?-usłyszał głos Kapitana.Najgorsze było to,że żadnego nie miał.
Nagle zaczął sobie zdawać sprawę,że ma do czynienia z pułapką.Temu kto to zaplanował należały się brawa a nawet owacje na stojąco.Wywołanie pozorów wojny żeby zdobyć jego technologię.Na myśl przyszło mu tylko jedno rozwiązanie.
-Jarvis,kryptonim exitium.
/Sir,czy jest Pan pewien?/
-Jak cholera ustal gdzie ma słabszy punkt i przekieruj całą moc do silników.Jeśli mamy to skończyć to z fajerwerkami...
Wiedział,że nie ma zbyt wielkich szans na przeżycie tego manewru,zabawne jak najlepszy dzień w życiu może stać się tym ostatnim ale jeśli miał zginąć musiał coś jeszcze załatwić,coś co sprawiało,że pękało mu serce.
-...i połącz mnie z Potts.
W duchu prosił by odebrała,ignorował wszystkie komunikaty od reszty Avengersów,dopiero jej głos uspokoił jego myśli.Musiała oglądać to co się dzieje bo była roztrzęsiona.
-Pepper,kocham Cię.
Zdążył,powiedział to zanim jego zbroja na dobre zatopiła się w metalowym ciele robota powodując całkiem spore zwarcie a na koniec widowiskowy wybuch.Jedyne co widział to zbliżająca się ciemność.



***
Pepper.



Padła na kolana nie odrywając wzroku od telewizora.Telefon powoli wypadł z jej dłoni.Patrzyła tak przez minutę,dwie,dziesięć aż usłyszała to czego najbardziej nie chciała słyszeć."Tak mamy potwierdzenie,słynny miliarder,geniusz i jeden z Avengersów Tony Stark nie żyje."

poniedziałek, 4 listopada 2013

7.Bedroom Hymns

Florence+The Machine - Bedroom Hymns
"This is his body, this is his love.Such selfish prayers and I can't enough, oh. I'm not here looking for absolution.Because I've found myself an old solution."


W pokoju panował półmrok . Właściwie światło rzucała tylko niewielka lampka nocna stojąca na jednej z szafek obok łóżka. Kolejne ciche mruknięcie zadowolenia wyrwało
ją z zamyślenia. Jej palce zsunęły się niżej na jego bark delikatnie muskając palcami obite miejsce. Geniusz leżał nosem w poduszce , ręce miał opuszczone luźno wzdłuż
ciała. Siedziała na dolnej części jego pleców i ostrożnie je masowała starając się nie drażnić rany którą miał na boku.
-Cholera , Potts ilu jeszcze rzeczy o Tobie nie wiem ?- Zapytał odwracając się tak by ujrzeć chociaż kawałek jej twarzy.
Zaśmiała się ani na chwilę nie przerywając swojego zajęcia . Włożyła opadający kosmyk wilgotnych jeszcze po kąpieli włosów za ucho i zerknęła na niego.
-Myślę ,że jest ich jeszcze całkiem sporo panie Stark.- odpowiedziała zjeżdżając palcami po linii jego kręgosłupa aż do materiału bokserek .Tony z powrotem
oparł policzek o poduszkę przymykając oczy. Uśmiechnęła się kreśląc na jego plecach tylko sobie znane wzory. Jej uwagę przykuła charakterystyczna blizna poniżej jego łopatki. Co prawda całe plecy bruneta były usiane drobnymi skaleczeniami i pozostałościami po nich ale ta wypukłość odróżniała się od nich.
Zjechała po niej palcem wskazującym, oczy Tony'ego natychmiast się otworzyły.
-To z Afganistanu prawda ? -Spytała cicho i spojrzała na niego wyczekująco . Mężczyzna kiwną głową z powrotem zamykając swoje duże,czekoladowe tęczówki które jakby nagle pociemniały. Przytuliła się mocno do jego pleców całując to miejsce. Usłyszała ciche westchnienie i po chwili wylądowała na jego torsie. Poczuła jego dłoń na swoich plecach i zadrżała pod wpływem tego dotyku.
-Nie chcesz o tym mówić?- Spojrzała na niego pytająco i posłała mu delikatny uśmiech.
-Nie.Chcę być z Tobą.
Widziała jak wzrokiem bada jej usta,zadziornie się uśmiechnęła,odpowiedział jej tym samym,dłonią przesunął po jej szyi, po czym wsunął palce we włosy lekko drażniąc skórę.
Westchnęła wdychając jego zapach.Zbliżył usta do jej twarzy i pocałował czubek nosa. Zaśmiała się, mocno do niego przylegając swoim drobnym ciałem.Dłonią zjechała po jego torsie.Przez chwilę patrzył na jej smukłe palce , w końcu zatrzymał jej dłoń i uniósł do swoich ust całując każdy z osobna . Za każdym razem gdy składał nowy pocałunek zamykała oczy rozkoszując się jego dotykiem . Puścił jej dłoń i zajął się szyją i uchem . Badał językiem i ustami fakturę jej skóry pieszcząc każde miejsce . Obcałował linię szczęki i jednym ruchem znalazł się na niej.Przygryzła wargę i przyciągnęła go za kark do siebie.Dlaczego tak bardzo kochała smak jego gorących ust? Niespiesznie scałowywał jej wargi, ręką przesuwając od karku po ramionach, łopatkach, plecach aż po pośladki, pod które w końcu wsuną obie dłonie.Na chwilę oderwała się od niego.
-Tony pamiętasz o jutrzejszym spotkaniu?
Spytała dość poważnie bo sama przed chwilą sobie o nim przypomniała.
-Potts litości..
Wymruczał prosto do jej ucha nakrywając ją z powrotem swoim ciałem.(...)Pierwszy raz zamiast irytującego dźwięku budzika usłyszała senne mamrotanie Tony'ego.Otworzyła oczy i zaśmiała się widząc zaspaną minę geniusza.
-Jak się spało panie Stark?-Spytała opierając głowę na swojej dłoni i przyglądając się mężczyźnie.
-Jakoś się nie wyspałem panno Potts,ale bez wątpienia to była najlepsza noc w moim życiu.-Odpowiedział układając się z powrotem na poduszce obok niej.
-Och..jakoś zrekompensuję Ci ten brak snu.
Nachyliła się nad jego głową i złożyła na jego ustach, delikatny pocałunek. Tony wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia i już miał coś powiedzieć gdy przerwał im komunikat JARVIS'a.
/Sir,mam wiadomość od dyrektora Fury'ego.Chodzi o Avengers. Musi się pan stawić bezzwłocznie w siedzibie SHIELD./
Spojrzała na niego i pokiwała twierdząco głową okrywając się nieco kołdrą.
-Powinieneś iść to musi być naprawdę pilne gdyby mieli czas wysłali by tu kogoś. Tylko błagam Cię uważaj na siebie.
Zanim skończyła zdanie Tony był już w połowie ubrany.
-Ten gość to dla mnie wielka łysa enigma,uważa,że będę przybiegał na każde zawołanie jak nierasowe szczenię? Po za tym Pep mogłabyś rzucić na 'do widzenia' coś bardziej optymistycznego,nie wiem na przykład "bierz ich tygrysie".
Zaśmiała się obserwując jak wkłada koszulkę z logiem zespołu AC/DC i przeczesała palcami swoje długie włosy.
-Wróć do mnie cały to omówimy temat tygrysów dogłębniej.
Uśmiechnęła się zadziornie i ułożyła na łóżku czując przypływ nieuzasadnionego lenistwa.Może łóżko Tony'ego działa tak na wszystkich?
-Pół godziny malutka i jestem! JARVIS odpal mi Mark 9.
Cmoknął ją w czoło,patrzyła jak wychodzi i nie wiadomo dlaczego nagle przeszły ją nieprzyjemne dreszcze.
-Po prostu wróć.- Szepnęła.

_________________________________________________________________________________
Ostatnio nie mam w ogóle weny więc przepraszam za to,że prawie mnie tu nie ma. :/ 

środa, 22 maja 2013

6.It's not your fault .

Witam . Miałam porzucić na dobre pisanie tego bloga , jednak jakaś cząstka weny powróciła i postanowiłam znowu spróbować . :) Bardzo dziękuję wszystkim którzy we mnie wierzyli . Wielkie podziękowania należą się Florence która swoimi komentarzami naprawdę podbudowała moją wiarę w siebie . Dziękuję kochana ♥ . Jeśli nie skomentowałam komuś notek proszę o przypomnienie mi o tym w komentarzach .
***


""She was built with a brain and some swagger.A little scream, little cry,little laughter.She's a ten, I'm a joke in my own mind.But she still loves to dance with my punch lines.
Baby, when I'm yellin' at you, It's not your fault,Baby cuz I'm crazy for you, It's not your fault.Maybe I'm a little confused, It's not your fault."

Tony.

Tony Stark nie cierpiał mieć dziwnych przeczuć . I chociaż to zdarzyło mu się dopiero raz już wiedział ,że to okropnie wkurwiające. 
Siedział w starym Camaro z jeszcze nie odkręconą butelką szkockiej i rozmyślał. Od czasu do czasu próbował przekonać sam siebie ,że dobrze zrobił dając za wygraną.
Jednak ciągle czuł ,że coś jest nie tak .Pstryknięciem palców wyłączył dobiegającą z głośników muzykę i ściągnął brwi. Po chwili namysłu odstawił butelkę.
Otworzył drzwi i wysiadł . Cała podłoga była malowniczo usłana kartkami ze szkicami nowych zbroi . Przeszedł po nich nie zawracając sobie głowy
i rozwalił się przed komputerem .
-Jarvis połącz mnie z Potts.
/Tak jest sir , łączę ... obecnie Panna Potts znajduje się po za zasięgiem./
-Co ? Nie możliwe w końcu cholerny Waszyngton to nie jakieś zadupie , spróbuj znowu.
/Sytuacja bez zmian proszę pana/
-Namierz nadajnik w jej telefonie .
/Niestety brak sygnału sir./
-Kurwa , wiedziałem ! Wiedziałem ,że coś jest nie tak ! Spróbuj jeszcze z nadajnikiem w jej zegarku ..po za tym odpal mi Mark IX 
/Tak jest panie Stark/
-I zanotuj ,że mam opieprzyć Potts !
/Czy to była luźna sugestia sir ?/
-Nie.
To nie mógł być dobry znak kto jak kto kurde ale Pepper nie mogła być po za zasięgiem . Wstał i ruszył do pancerza który Jarvis zdążył już autoryzować.Stanął w wyznaczonym
miejscu po chwili na  jego ciele zaczęły się pojawiać płytki zbroi .
/Odbieram słaby sygnał, ustalam dokładne położenie ../
Cholera , jednak dobrze wymyślił ,żeby dać Potts zegarek z nadajnikiem , ma się to coś . Zanim pojawiły się dokładniejsze dane był już w powietrzu. Nie zwracając większej
uwagi na gadanie Jarvis'a leciał tak szybko jak tylko mógł . Do tej jedynej osoby bez której jego życie przypominało totalny kanał. Dopiero teraz zaczął
sobie uświadamiać ,że w cale nie zrobił lepiej odpychając ją od siebie . Tony Stark nie potrafił być w związku. A już szczególnie z Pepper. Przyczyna była prosta gdy tylko w jego życiu pojawiało się słowo 'związek' wszystko rozpadało się jak domek z kart. 
/Sir , pułkownik James Rhodes na linii /
-Połącz . Co jest Rhodey ? Bo tak jakby nie mam teraz czasu .
-Znowu urządzasz sobie wypady w stroju Iron Man'a ? Mógłbyś w końcu zrozumieć ,że istnieje coś takiego jak przestrzeń powietrzna i..-Westchnął ciężko i przerwał zanim czarnoskóry skończył zdanie.
-Chodzi o Pepper , nie odbiera telefonu , Jarvis ledwo namierzył sygnał z jej zegarka , stary mówię Ci coś jest nie tak.
-Nie rób nic , beze mnie wkładam War Machine i zaraz do Ciebie dołączę! .
-Za późno , właśnie mam zamiar lądować , bez odbioru.-Powiedział analizując miejsce nad którym właśnie się znalazł.Cholera wisiał nad największym wieżowcem w samym centrum
Waszyngtonu . Co jest ? Czy to nie ten scenariusz gdzie zły pan wywozi piękną damę w opresji do jakiegoś zadupia ? Jego myśli nieco zastygły i poczuł jak wewnętrzny
niepokój rozlewa sie po całym ciele. Nagle coś wyrwało go z tych rozmyślań . Zobaczył mężczyznę stojącego w garniturze na samym środku dachu . Niewątpliwie obaj mierzyli
się wzrokiem . Nagle tamten machnął mu ręką wyraźnie chciał żeby wylądował tuż obok niego . W tej chwili nie myślał . Dwie sekundy później stał już na przeciwko mężczyzny.
-Miło w końcu poznać Pana osobiście Panie Stark . Zapewne zastanawia się pan kim jestem i co tu robimy ?
No proszę , ten facet mógłby go posądzić o wszystko ale nie o przewidywalność . Zmarszczył lekko swoje ciemne brwi i zdjął kask. 
-Nie . Zastanawiałem się raczej gdzie jest najbliższy McDonald's i przy okazji co do cholery zrobiłeś Potts .- Stwierdził rzucając swojemu rozmówcy lodowate spojrzenie na
co tamten zareagował krótkim śmiechem .
-Ach tak , słynna Panna Potts jest ważniejsza niż cokolwiek . Spokojnie nic jej nie zrobiłem . Jeszcze... I dobrze ,że zamontowałeś nadajnik w jej zegarku. Łatwiej
było Cię ściągnąć .
Teraz sukinkot ma przesrane . Zacisnął swoje dłonie w pięści a usta w wąską kreskę . Wyglądało na to ,że tamten nie skończył więc nie odpowiedział i czekał
na koniec jego wywodu.
-...to naprawdę urocza kobieta i chyba nam obu było by dość ..niezręcznie gdyby coś się jej stało prawda ? w dodatku ,że chodzi mi o Ciebie . A więc zacznijmy od
początku . Nazywam się Rocker i osobiście nic do Ciebie nie mam. Za to ogromnie przeszkadzasz mojemu chlebodawcy , nie jest tak miłosierny jak ja i wydał rozkaz
,żeby Cię za wszelką cenę zlikwidować . To miasto jest po prostu za małe dla dwóch geniuszy..ale o tym innym razem. Otóż ja przekonałem mego mistrza ,żeby dać Ci wybór.
A życie Panny Potts ma przeważyć szalę zwycięstwa na moją stronę . Dostaliście ostatnio od nas mały upominek ? Mała bombka o niewielkiej sile rażenia . Jak widać nie skuteczna.
Wróćmy do sedna. Moje warunki są proste . Ty całkowicie przechodzisz na naszą stronę a my dajemy Ci jako taki spokój i zbieramy owoce Twojej pracy.
-Na stronę ? Jaką?-Zapytał zakładając ręce na piersiach . Czuł jak tłumiona złość zaczyna władać jego ciałem . Tak bardzo chciał znokautować tego gościa ,że czuł palące go
mięśnie .
-Ech. Za szybko chcesz wszystko wiedzieć. Po prostu postawię sprawę jasno . Zawsze są "Ci" dobrzy jak ty ale i "Ci" źli my raczej wolimy być tymi drugimi . Już wiesz dla kogo masz 
pracować ?
Dokładnie obejrzał swojego rozmówcę i po dłuższej chwili milczenia przerwanej tylko ich oddechami powiedział.
-Powiedziałeś dość dużo . Ja za to odwdzięczę się jednym zdaniem ,za to szczerym i dobitnym . Wal się.
Mężczyzna zareagował na to głośnym parsknięciem śmiechu . Spojrzał w jego stronę i zaklaskał wciąż się śmiejąc . Szybko poprawił swój krawat i przejechał palcami po włosach.
-Wiedziałem ,że odmówisz. Chyba będzie padać nie sądzisz ?
Wystawił dłonie w taki sposób jakby oczekiwał na deszcz i spojrzał w bezchmurne niebo . Po chwili wskazał na tyły dachu . Pierwsze co zobaczył to rozwiane rude kosmyki
włosów na samej jego krawędzi . Tak to była Pepper, stała na samej krawędzi dachu trzymana tylko za nadgarstek przez jakiegoś goryla . Łzy same ciekły jej po policzkach.
W równym odstępie po przeciwnej stronę dachu stała mała blond dziewczyna którą tak samo jak Pepp trzymał jakiś przesadnie umięśniony facet. Mocno zaciskała oczy i 
starała się nie patrzeć w dół a gdy już to przez przypadek robiła z jej ust wyrywał się cichy , bolesny szloch. Ruszył w jego stronę .
-Ty...-Wycisnął przez zęby i uniósł dłoń z repulsorem . Wymierzoną prosto w twarz tamtego.
Mężczyzna zaśmiał się krótko i przejechał palcami po włosach .
-Teraz pora na Ciebie Tony , wybieraj. 
Jego wzrok mimowolnie skierował się w stronę Pepper , widział jak bardzo się boi i poczuł tak cholernie mocny uścisk w sercu jak nigdy dotąd. Pierwszy raz w swoi życiu
nie miał planu . Opuścił wykierowaną w mężczyznę dłoń i odszedł w tył.
-Kochasz ją Stark co ?- W jego głosie rozbrzmiewało samozadowolenie i władczość . Więc naprawdę jesteś skurwielem skoro nie obchodzi Cię życie tej małej .
Pierwszy raz słynny geniusz nie miał zielonego pojęcia co zrobić. Gdy wybierze , na pewno któraś z nich umrze .Niewinne dziecko czy kobieta jego życia ?
-Jarvis . Jakie są szanse ,że zdążę złapać obie ? - zapytał cicho w nadziei ,że chociaż komputer podsunie mu jakieś rozwiązanie.
/Niestety sir, ale szanse wynoszą 10 %/
Zaklął w myślach i jedyne co przyszło mu do głowy to gra na czas.
-Zgadzam się . Tylko wypuść obie . - Powiedział metalicznym głosem Iron Man'a patrząc w kierunku mężczyzny który cicho się zaśmiał .
-wiedziałem Stark ,że to nastąpi . A teraz pozwól ,że Ci pomogę w wytrwaniu w Twojej decyzji , swoją drogą co za fatalny dobór słów...
Spojrzał na niego a później na facetów trzymających rudowłosą i małą . 
-Słyszeliście !! - krzykną- Pan Tony Stark życzy sobie ,żeby wypuścić obie panie więc do dzieła !!
Zanim zdążył otworzyć usta usłyszał pisk dziewczynki i krzyk Pepper , poderwał się do lotu z cholernym mętlikiem w głowie .
/Sir melduję ,że pułkownik Rhodes właśnie przybył /
-Rhodney ! Łap Potts ! 
Krzyknął gdy tylko zobaczył War Machine i ruszył za spadającą dziewczynką.Nagle poczuł przeszywający ból w okolicy nerki.
Oberwał czymś od goryli stojących na dachu. To nie był zwykły pocisk. Nic tak szybko nie przerwało by jego pancerza.W dodatku część
zbroi w miejscu postrzału zagięła się w niefortunny sposób wbijając się w jego ciało.Odwrócił się w locie i wystrzelił do nich
z działek samonaprowadzających które szybko załatwiły sprawę. Po chwili trzymał w ramionach dziewczynę bezpiecznie odstawiając ją na ziemię .
-Już jest okej , a teraz biegnij szybko do domu . I pamiętaj żeby zmówić paciorek za Iron Man'a ! - Powiedział oddychając z ulgą . Dziecko pokiwało głową obejmując jego szyję i po chwili zniknęło z punktu widzenia.
-Jak tam Stary ? -Zapytał łącząc się z James'em i pierwsze co usłyszał to głośne krzyki Pepper . Zaśmiał się i poczuł jak ogromny ciężar spada z jego serca .Ból
który odczuwał był teraz mało ważny.
-Jak nie zginę atakowany przez wściekłego rudzielca będzie dobrze.- Zaśmiał się Rhodes .
-Zabierz ją w jakieś bezpieczne miejsce , mam sprawę do załatwienia . 
wystrzelił w powietrze i w ciągu sekundy znów był na dachu , jednak po facecie w garniturze nie było ani śladu . Nic nie dało też przeszukanie budynku.
Jakby się rozpłyną . Po chwili dołączył do Jamesa i Pepper. 
-Wszystko w porządku ? 
Zdjął kask i pochylił się nad nią w myślach dziękując ,że nic jej się nie stało .
-Czy kiedykolwiek , odkąd Cię poznałam było w porządku ? Jak mogłeś mnie zostawić na pastwę losu ! 
Krzyknęła z wyrzutem na co zareagował głośnym śmiechem bo cholernie lubił patrzeć jak słodko marszczy nosek gdy jest zdenerwowana .
-Nie zostawiłem Cię na pastwę losu! Gdybym nie wiedział ,że Rhodney może Cię złapać bez zastanowienia ruszył bym w Twoją stronę!
Odpowiedział jej w takim samym tonie. Zmarszczyła brwi i spojrzała na niego z jeszcze większym wyrzutem.
-Ty idioto ! Ryzykował byś życie dziecka ? Jesteś nienormalny . 
James który przez dłuższą chwilę przysłuchiwał się kłótni , delikatnie ewakuował się z pola bitwy i pędził czym prędzej z powrotem w stronę Nowego Yorku.
-Ty też jesteś nienormalna ! Ostrzegałem Cię , wiedziałem ,że to się tak skończy ale nie mogłaś mnie posłuchać ! 
Powiedział coraz bardziej się do niej zbliżając , cała ta sytuacja bardziej go bawiła niż rozzłościła . Spojrzała na niego a jej cudne niebieskie oczy błyszczały teraz ciskając błyskawice .
-Lepiej przypomnij sobie ile razy ty mnie nie posłuchałeś ? Miliony ! wiesz dlaczego ? Bo jesteś samolubnym , wrednym ignorantem !
Teraz on zmarszczył brwi i spojrzał na nią .
-A ty jesteś upartą , kłótliwą pracoholiczką ! 
Poczuł ,że napięcie między nimi jest coraz bardziej namacalne . w końcu nie wytrzymał i przyciągną ją do siebie zachłannie wpijając w jej bladoróżowe usta.
Objęła jego kark wplatając palce we włosy i mocno przyciągnęła go do siebie .
-Jesteś niemożliwy Stark
Powiedziała na chwilę odrywając się od jego spragnionych ust.
-I całe szczęście bo inaczej nic by z tego nie wyszło .
Odpowiedział mocno ją do siebie przyciągając . Zaśmiała się i spojrzała mu w oczy .
-Wracajmy już do Nowego Yorku ...
Poprosiła . Uniósł wysoko brwi i spojrzał na nią . 
-Panna Potts chce sobie odpuścić zebranie rady ?
Zapytał ze śmiechem wstając i wkładając kask .
-Biorę dwa dni wolnego . Chyba należy mi się po 10 latach bez urlopu ?
W jej głosie znowu rozpoznał ten zadziorny ton . Złapał ją na ręce i po chwili uniósł się do góry.
-Zafunduję pani niezapomniany przelot liniami Iron Man . Trochę potrzęsie ale za 8 minut będziemy w domu .Trzymaj mnie mocno.- Dodał chwytając ją w swoje ramiona
i kilka minut później bezpiecznie postawił ją na dachu domu na klifie . wtedy o swoim istnieniu dała znać rana . Poczuł rozrywający ból w boku natychmiast chwycił dłonią odzianą w rękawice za to miejsce zobaczył krew. Jej ilość świadczyła o tym ,że to nie tylko drobne draśnięcie . 
-Tony ! Jesteś ranny !
Krzyknęła Pepper  natychmiast rzucając się w jego stronę .
-To raczej nic poważnego.- Już po samej minie kobiety stwierdził ,że żałuje tych słów i miał ochotę zacząć bić się w pierś.
-Zdejmij zbroję . Trzeba to opatrzyć.
Wygiął brew w łuk i porozumiewawczo kiwną głową idąc w stronę robota który miał mu pomóc .
-Dobra Jarvis ściągaj ze mnie ten złom. Tylko delikatnie !
Pogroził palcem maszynie która wydała z siebie dziwny metaliczny odgłos . Jakby .. zawód ?
-Pójdę na dół i znajdę jakieś bandaże . 
Powiedziała kierując się w stronę schodów . Uśmiechnął się i sięgnął po butelkę whisky.
-Nawet nie próbuj wlewać w siebie to świństwo ! - Zanim się obejrzał butelka wraz z Pepper zniknęła na schodach.
-I bądź tu kurde w związku . - Teatralnie przewrócił oczami . Gdy mechaniczne ramiona robota zdejmowały płyty zbroi z jego ud , ramion i nóg jeszcze tak bardzo nie cierpiał ale gdy urządzenie zabrało się za pozostałe warstwy na brzuchu musiał się mocno spiąć ,żeby nie zawyć z bólu . Razem z częścią egzoszkieletu na plecach oderwał się kawałek koszulki i skóry .
/Najmocniej przepraszam sir, jednak uszkodzenie było zbyt duże by można było usunąć zbroję delikatniej/
-Chrzanić. Te głupek ! Dawaj lód . Tylko migiem !
Westchnął ciężko przykładając dłoń do czoła gdy Dummy przestraszony nagłym wezwaniem nie wyrobił na zakręcie i zrzucił wszystko ze stołu . 
-Posprzątasz to jak wrócisz !
Krzyknął przyciskając dłoń do boku . Między palcami czuł krew i jedyne czego teraz potrzebował to prysznic oraz bliskość ukochanej osoby. A może by to tak połączyć ?
Niee dziś stanowczo nie miał na to siły .



________________________________________________________________________________
Tak wiem , są błędy ale wkrótce to poprawię ;)


sobota, 4 maja 2013

Witam znowu.

Damien Rice 9 Crimes
It's a small crime , and I've got no excuse .

Właściwie to chciałam się pożegnać . Przypuszczalnie nie wrócę już do pisania tego bloga , myślałam ,że przez tak długi czas powróci moja wena ale chyba się przeliczyłam . Bardzo chciałam przeprosić tych którzy informowali mnie o nowych notkach , postaram się wszystkie nadrobić i skomentować . Chcę też przeprosić tych którzy liczyli na więcej . Niestety ta chwila słabości trwa stanowczo za długo  , obawiam się ,że nie napiszę już niczego logicznego . Jeszcze raz przepraszam .




















Roxanne .

wtorek, 19 marca 2013

Informacja .

Nirvana - All Apologies

Wybaczcie ,że dopiero teraz piszę ale kompletnie nie mam czasu ,żeby dodać nowy rozdział :/ Dziękuję za wszystkie opinie  , uwielbiam was <3 Informujcie mnie w komentarzach o nowych rozdziałach a na pewno was odwiedzę . Co do mojego bloga to na razie muszę ogarnąć wszystkie sprawy i na pewno coś dodam . Mam nadzieję ,że wy też nie przestaniecie mnie odwiedzać ;> Pozdrawiam , :*





Na osłodę link do najnowszego  zwiastuna Iron Man'a 3 dla tych którzy nie widzieli ;) Iron Man III

poniedziałek, 25 lutego 2013

5.On my shoulders.


The do- On my shoulders.
"When you know that my heart is in a pretty disorder.And you should know that in my heart you fill every corner.
And someday you'll see that all I want is to please.Next time I'll try it another way.

Pepper
Virginia Potts wcale nie była idealna. Jak każdy człowiek posiadała wady i zalety. Owszem, potrafiła robić kilka rzeczy na raz. I do tej pory swoją podzielną uwagę
uważała za jedną z przydatnych cech.Do tej pory. Usiłowała normalnie pracować , w cale nie zwracając uwagi na śledzącego jej każdy ruch geniusza , który nie wiadomo dlaczego
zalegał w jej gabinecie od dobrych paru godzin.Nie, absolutnie nie pomagał jej w pracy. Po prostu siedział na przeciwko i na nią patrzył. Czasami bębnił palcami o blat
biurka albo pstrykał długopisem który po kilku minutach został przez nią skonfiskowany.Mogła wytrzymać wiele. Bark jego obecności na ważnych spotkaniach, złośliwość,
głupie żarty i grubiaństwo ale nie to.
-Pytam ostatni raz. O co chodzi ?
Odłożyła stertę dokumentów na bok i wbiła w niego swoje spojrzenie . Miliarder tylko spojrzał na nią w przelocie i odetchnął wodząc palcami po obwódce reaktora.
-O nic , pracuj dalej.
Poczuła jak powoli zaczyna zalewać ją krew.Sądziła ,że dotychczas jego zachowanie było maksymalnie irytujące teraz przekonała się w jakim była błędzie.
Skrzyżowała ręce starając się opanować.
-Podsumujmy, łazisz za mną cały dzień nie opuszczając mnie nawet na krok .Śledzisz każdy mój ruch i co najważniejsze mimo tego ,że nic nie robisz siedzisz w moim biurze
-do którego normalnie nie mogę Cię ściągnąć przez pół roku , od dobrych dwóch dni. Co to wszystko znaczy ? I uprzedzam ,że jeśli znowu powiesz ,że nic to spełnię swoje dotychczasowe groźby i Cię zamorduję.
Stwierdziła po chwili bardzo spokojnym ale przesiąkniętym irytacją tonem.
-Może zjemy razem kolację ? Znam świetną knajpę ...
-Tony ! Jeśli dręczą Cię wyrzuty sumienia z powodu naszego rozstania to sobie odpuść . Przebolałam to.
Ach ta magia kłamstwa..Przez chwilę wydawało jej się ,że coś do niego dotarło. Spojrzał na nią jak zbity pies i odkaszlną .
-Nie,po prostu chciałem trochę z Tobą posiedzieć..
Odparł i wbił wzrok w blat biurka znacząc na nim palcami tylko sobie znane wzory.
-Czy ty się dobrze czujesz po tym szpitalu ?
Jej pytanie zabrzmiało trochę jak oskarżenie bo Tony ściągnął brwi co nadało jego twarzy dziwny wyraz.
-Tak.
Wydusił z siebie krótką odpowiedź i wrócił do malowania palcami .
-Wydajesz się jakiś dziwny , małomówny i w ogóle.
Dodała z troską i dziwnym przypadkiem jej drobna dłoń zatrzymała rękę geniusza .Spojrzeli na siebie i znowu coś boleśnie zakuło ją w serce.Nie lubiła takich nie jasnych
sytuacji w których ostatnio się ciągle odnajdywali. To nie dawało jej o nim zapomnieć. Nie mogła przecież wyrzucić ot tak z pamięci wszystkich chwil spędzonych razem.
-Potraktuj to jako kontrolę pracy.
Stwierdził po chwili i zabrał dłoń którą trzymała , podniósł ją do podbródka i podrapał się po zaroście studiując spojrzeniem najbliższą ścianę.
Westchnęła i gwałtownie wstała zbierając dokumenty.
-Nie mam ani ochoty ani siły tego drążyć . Za parę godzin mam samolot do Waszyngtonu więc się od Ciebie uwolnię .
-Jak to ? Lecisz ? Do Waszyngtonu ? Samolotem ?
Teraz popatrzyła na niego jak na kretyna , nigdy na niego tak nie patrzyła ale jego bezsensowne pytania zbiły ją z tropu.
-Podobno jesteś geniuszem. A czym mam lecieć paralotnią ?
Zapytała po chwili i ruszyła w stronę drzwi , Tony oczywiście powlókł się za nią doganiając ją na korytarzu. Jak na geniusza wyjątkowo wolno łączył fakty .
-Nie możesz ..
Zatrzymała się i spojrzała na niego . Przez krótką chwilę studiowała jego twarz próbując odczytać myśli .
-Dlaczego ?
-Bo mam złe przeczucia .
Stwierdził po chwili wciąż unikając wzroku . Były dwa wyjścia , albo odbiło mu już całkiem albo .. nie jednak to pierwsze.
-Awansowałeś już do rangi jasnowidza ? Nie mam zamiaru przez twoje 'przeczucia' zaniedbać spraw firmy czy Ci się to podoba czy nie . Więc teraz się z łaski swojej
zajmij się tym co zwykle i daj mi pracować .
Ruszyła przed siebie nie czekając nawet na jego odpowiedź , na zewnątrz już czekał na nią Happy więc bez wahania wsiadła do czarnego Lincolna .
-Więc gdzie jedziemy ?
Zapytał mężczyzna ale nie zdążyła odpowiedzieć bo Tony który właśnie wpakował się do środka zrobił to za nią .
-Do domu !
Powiedział trzaskając drzwiami i przy tym posyłając jej zdeterminowane spojrzenie .
-Na lotnisko !
Odpowiedziała ze zmarszczonymi brwiami i oczy utkwione w jego tęczówki .
-Do willi i bez gadania , możesz chyba sobie zrobić dzień przerwy nie ? Popatrz na mnie ja cały czas sobie robię wolne i jeszcze żyje .
Westchnęła teatralnie i spojrzała w lusterko na Happy'ego który siedział bezradnie przyglądając się tej kłótni.
-Na lotnisko . Stark podawanie Ciebie za jakikolwiek przykład nie jest dobrym argumentem więc przestań się ze mną sprzeczać !
-Pracoholiczka !
-Ignorant !
Poczuła się jak w szkole , dokładnie kilkanaście lat temu siedziała z geniuszem na angielskim i wyzywali się w najlepsze . Wtedy nazwał ją pierwszy raz Pepper a ona
za to przywaliła mu w nos . Czy można kogoś tak bardzo nie cierpieć i kochać zarazem ?
-Yyy.. więc gdzie w końcu jedziemy ?
Z myślenia wyrwał ją głos zdezorientowanego już całkiem Happy'ego , zmierzyła jeszcze raz wzrokiem Starka i wysiadła .
-Zamówię taksówkę .
Powiedziała krótko i wyciągnęła telefon , Tony spojrzał na nią z kamienną twarzą i tylko skinął w stronę Hogana który po chwili ruszył . Znowu z nim wygrała ,
może dlatego się rozstali . Oboje byli zbyt uparci . Taksówka przyjechała kilka minut później i zanim obejrzała się siedziała w samolocie do Waszyngtonu . Dokładnie
przeglądała papiery dotyczące transakcji  i fuzji z pewną japońską firmą gdy nagle ktoś bez pytania przysiadł na wolnym miejscu obok niej.
-Witaj Pepper.
Spojrzała na nieznajomego mężczyznę i ściągnęła brwi .Był wysoki,dobrze zbudowany . Kwadratowa szczęka i ostre rysy twarzy zdradzały silny charakter.
Bardzo błękitne oczy które teraz wpatrywały się w nią tak intensywnie nieco ją przerażały . Znała wielu ludzi ale teraz,nie miała pojęcia kim jest facet obok i skąd zna jej imię .
-Kim pan jest ? Znamy się ?
Spytała niepewnie
-Nie , chociaż wkrótce się to zmieni. Przyszedłem ,żeby złożyć Ci propozycję nie do odrzucenia .
Czuła jak serce podchodzi jej do gardła a nogi miękką . Cholerny Stark chyba miał rację , dlaczego nie posłuchała ?
-O co chodzi ?
Mężczyzna uśmiechnął się i przeczesał krótkie blond włosy .
-O Starka .
-Nie mam dostępu do technologi Tony'ego , sam tworzy swoje zbroje.
Odpowiedziała szybko i nieco odwróciła wzrok . Nieznajomy zaśmiał się cicho .
-Jego zbroje będą nic nie warte gdy umrze . Nie potrzebuję ich , chcę jego głowy .
Jego bezpośrednia odpowiedź sprawiła ,że poczuła jaj jej usta same się otwierają.
-Prawda jest taka ,że ty masz do niego najlepszy dostęp , wystawisz nam go i dopilnujesz ,żeby nie miał ze sobą zbroi , jeśli nie będę musiał najpierw zabić Ciebie ..
Poczuła jak mężczyzna kładzie dłoń na jej policzku i lekko nią przeciąga , to nie było przyjemne od samego uczucia przeszły ją dreszcze.
-..a było by bardzo szkoda panno Potts. Więc jak ? Dodam tylko ,że wszelki opór jest bezcelowy , moi ludzie przejęli samolot.
Przełknęła ślinę i zabrała jego dłoń ze swojego policzka .
-Nigdy .
Ostatnie co poczuła to mocny cios w tył głowy .





niedziela, 10 lutego 2013

4.Hysteria

Muse -Hysteria


"It's bugging me.Grating me.And twisting me around.Yeah I'm endlessly .Caving in.And turning inside out.(...)Yeah, it's holding meMorphing me.And forcing me to strive
To be endlessly cold within.And dreaming I'm alive."

Tony.


Otworzył oczy ale w zasadzie wiele się nie zmieniło. Dalej było ciemno .Tak , tak.. teraz musiał przyznać ,że świecący na niebiesko reaktor łukowy w piersi idealnie
zastępuje latarkę.Przez głowę przeleciały mu nagłówki gazet 'Człowiek-latarka ratuje miasto odcięte od prądu'.Rozejrzał się po pomieszczeniu i jedyne co zobaczył to..
ciemność , ciemność , jeszcze raz ciemność , jeszcze dwa razy ciemność i aaa coś zielonego pod samą ścianą. Przychylił głowę w bok i zaczął się wpatrywać w toksycznie
zielony punkt. Nagle to coś zbliżyło się ku niemu i mocno chwyciło go za krtań , znał ten kurewsko silny uścisk.Loki.. Ale jak to ? Ten pieprzony psychopata
powinien siedzieć w Asgardzie , bez magi , kijka zagłady i co najważniejsze z dala od  niego.

-Skąd ty się tu kurde..
Zaczął ale nie dokończył . Loki i wszystko dookoła na raz się rozmyło. Teraz był gdzie indziej. Ten smród i chłód poznał by wszędzie. Afganistan , niewola , jaskinia .Wydawało mu się ,że jest jeszcze bardziej przerażająco niż wtedy. W środku jednak było pusto . Przeraźliwie głucha cisza i on zakuty w jakieś łańcuchy.
-A więc to są Twoje koszmary Anthony , bardzo ciekawe...Zginie tyle osób a ty nie będziesz mógł nic na to poradzić.
Usłyszał roznoszący się w powietrzu głos upadłego boga, przemieszany z mrocznym i wyjątkowo upierdliwym śmiechem.Nie odpowiedział.
-Masz krew na rękach śmiertelniku , a będziesz miał jej jeszcze więcej . Wkrótce w niej zatoniesz.
Poczuł jak przez jego całe ciało przechodzi dreszcz. Raz wydawało mu się ,że głos Lokiego dobiega zza drzwi , raz ,że bóg jest tuż za nim a czasami czuł jak chłodne wargi niemal muskają jego ucho.

-Ty już masz w tym wprawę nie ?
Burknął i poczuł jak smukłe palce chwytają obwódkę jego reaktora , zaciskają się na niej mocniej i wreszcie wyrywają świecący punkt z jego piersi. Padł na kolana , krew w jego żyłach zaczęła się gotować , a odłamki szrapnela boleśnie powędrowały w stronę serca.Nie potrafił opisać bólu jaki teraz czuł. Postać kucnęła tuż przy nim i dopiero teraz zauważył paskudny uśmiech Lokiego.
-Zabawne , nie przeraża Cię nawet własna śmierć. Musisz wiedzieć ,że zanim zajmę się Tobą znajdę najbardziej kreatywny sposób na zabicie Panny Potts. Gdy będzie spała
rozłupię jej czaszkę i sprawię ,żebyś to wszystko widział. A później zabije Ciebie , powoli w taki sposób ,że będziesz tarzał się w jej krwi błagając o śmierć.
Poczuł jaki jego ciało wygina się w bolesnych konwulsjach. Przed oczami miał wizję zakrwawionej Pepper , ścisnął dłonie w pięści i wydał z siebie głośny gardłowy krzyk.
* * *

-Stary ! Stary ! Na litość boską zamknij się ! Gdzie się to wyłącza ...
Ktoś właśnie bardzo skutecznie potrząsał go za ramiona sprawiając ,że z każdym wstrząsem miał ochotę obrzygać sprawcę. Powoli otworzył powieki i zobaczył Rhode'sa.
Teraz z kolei klepał go po twarzy .
-Rhodey? Rhodey ..-spojrzał na przyjaciela i złapał obiema rękami kołnierz jego koszuli-gdzie do cholery jest Pepper?!
Przyjaciel patrzył na niego jakby nie zrozumiał pytania.

-Poszła po kawę , zaraz wróci , w ogóle jak się czujesz ? I czego do ciężkiej cholery się tak drzesz ?
Przeczesał dłońmi mokre od potu włosy ignorując zupełnie pytania które zadał mu czarnoskóry. Ważne było ,że a)Pepper jest cała. b)nikogo nie zabił(chyba), c)d)e)f).. nie ma tu Lokiego. Usłyszał stukanie obcasów i do sali wpadła ruda.
-Co się stało , słyszałam krzyki ! Tony ! Boże Tony nic Ci nie jest ? Jak się czujesz ? Martwiłam się .. nie musiałeś .. ach ! To moja wina gdyby nie ta paczka..
Od zawsze podziwiał kobiety . Ile pytań można zadać na raz ?  Nie lepiej skupić się na 'co tam ?'. Miał w dupie tłumaczenie ,że bolą go tylko cholernie plecy łącznie z niższą ich częścią i ,że to nie jej wina . Postanowił zrobić coś bardzo dziwnego dla nich obojga. Przyciągnął ją do siebie i ją przytulił.
Liczyło się ,że nic jej nie jest a to wszystko to po prostu debilny koszmar.Dopiero gdy przycisnął jej drobne ciało do siebie odetchnął z ulgą palcami gładząc jej włosy.
Musiała być zaskoczona jego nagłym wybuchem uczuć bo dopiero po chwili go objęła . Gdy ją puścił oboje z James'em popatrzyli  na niego jak na ufo.
-No co ? Endorfiny nie ? Wiecie wytwarzają się przy przytulaniu .Tulimy ?
Zwrócił się do czarnoskórego który odskoczył jak oparzony . Wywrócił teatralnie oczami i spojrzał znowu na Pep.
-Właściwie to co się stało ? W tym barze mają jakieś drinki ? Hej siostro ! Whisky z lodem !

Krzyknął do idącej pielęgniarki która nawet nie zwróciła na niego uwagi . Miał już coś powiedzieć o tym jak nie nawidzi być ignorowany ale się powstrzymał bo ciepła
dłoń Pepper chwyciła jego rękę.
-Po wybuchu kilka odłamków utkwiło w Twoich plecach , przecięły skórę ale nie odniosłeś żadnych poważniejszych obrażeń. Policja ustaliła ,że paczka miała być
ostrzeżeniem o następnym zamachu.Jarvisowi nie udało się namierzyć sprawcy ale sklasyfikował spore grono podejrzanych .Budynek nie odniósł zbyt wielkich szkód.
Znalazłam ekipę która ma się tym zająć. Rhodey załatwił ochronę . Ktoś będzie czuwał nad Twoim bezpieczeństwem całą dobę..
Słuchał jej uważnie jak nigdy , no może tylko czasem jego wzrok uciekał w jej dekolt ale to całkiem zrozumiałe.Nie wyglądała najlepiej sińce pod oczami , rozcięty
łuk brwiowy i warga , drobne zadrapania na policzku i bandaż na nadgarstku .Dobrze ,że tylko na tym się skończyło. Na raz powróciły wspomnienia z koszmaru i poczuł ,że coś
skręca go w żołądku. Odetchnął spokojnie i przecząco pokiwał głową zerkając na dwójkę przyjaciół.
-Nie potrzebuje nianiek , jestem dużym chłopcem i to pod każdym względem.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu i zajął się wyciąganiem duperelnej rurki z nosa , cholera nie dało się jej chyba głębiej wsadzić..
-Po za tym -kontynuował- moje grono podejrzanych zawężyło się do jakiś trzech i muszę popracować. Więc przestańcie się obwiniać bo po za tym ,że stłukłem sobie
boleśnie moją seksowną dupę nic mi nie jest. odwołajcie tych ludzi z łaski swojej i dajcie mi cheeseburgera umieram z głodu.
-Wiedziałem ,że tak będzie. Z nim zawsze tak jest. Obyś wiedział co robisz.
Rzucił czarnoskóry wychodząc .Spojrzał na Pepper i wygiął jedną brew.
-Płakałaś. Martwisz się o mnie ? To miłe.
Nie odpowiedziała.Przez chwile na siebie patrzyli i nie wiedział czemu miał wielką ochotę przycisnąć ją do ściany i pocałować. Dlatego zajął się wydłubywaniem z dłoni wenflonu.
Gdy już go wyciągnął , wyłączył piszczący komputer i uśmiechnął się szeroko.
-Proszę Cię , na prawdę wiem co robię . Musze popracować bo dostanę regularnego szału i zacznę tłuc głowa w ścianę.Więc nie patrz na mnie jak na umierającego i skombinuj
jakieś ciuchy.
Uśmiechnął się gdy skinęła głową i spojrzał za okno.
-Dorwę Cię , gdziekolwiek jesteś.

_______
Wybaczcie błędy ^^ . Postaram się wkrótce napisać coś lepszego obiecuję :)
Pozdrawiam ^^