środa, 22 maja 2013

6.It's not your fault .

Witam . Miałam porzucić na dobre pisanie tego bloga , jednak jakaś cząstka weny powróciła i postanowiłam znowu spróbować . :) Bardzo dziękuję wszystkim którzy we mnie wierzyli . Wielkie podziękowania należą się Florence która swoimi komentarzami naprawdę podbudowała moją wiarę w siebie . Dziękuję kochana ♥ . Jeśli nie skomentowałam komuś notek proszę o przypomnienie mi o tym w komentarzach .
***


""She was built with a brain and some swagger.A little scream, little cry,little laughter.She's a ten, I'm a joke in my own mind.But she still loves to dance with my punch lines.
Baby, when I'm yellin' at you, It's not your fault,Baby cuz I'm crazy for you, It's not your fault.Maybe I'm a little confused, It's not your fault."

Tony.

Tony Stark nie cierpiał mieć dziwnych przeczuć . I chociaż to zdarzyło mu się dopiero raz już wiedział ,że to okropnie wkurwiające. 
Siedział w starym Camaro z jeszcze nie odkręconą butelką szkockiej i rozmyślał. Od czasu do czasu próbował przekonać sam siebie ,że dobrze zrobił dając za wygraną.
Jednak ciągle czuł ,że coś jest nie tak .Pstryknięciem palców wyłączył dobiegającą z głośników muzykę i ściągnął brwi. Po chwili namysłu odstawił butelkę.
Otworzył drzwi i wysiadł . Cała podłoga była malowniczo usłana kartkami ze szkicami nowych zbroi . Przeszedł po nich nie zawracając sobie głowy
i rozwalił się przed komputerem .
-Jarvis połącz mnie z Potts.
/Tak jest sir , łączę ... obecnie Panna Potts znajduje się po za zasięgiem./
-Co ? Nie możliwe w końcu cholerny Waszyngton to nie jakieś zadupie , spróbuj znowu.
/Sytuacja bez zmian proszę pana/
-Namierz nadajnik w jej telefonie .
/Niestety brak sygnału sir./
-Kurwa , wiedziałem ! Wiedziałem ,że coś jest nie tak ! Spróbuj jeszcze z nadajnikiem w jej zegarku ..po za tym odpal mi Mark IX 
/Tak jest panie Stark/
-I zanotuj ,że mam opieprzyć Potts !
/Czy to była luźna sugestia sir ?/
-Nie.
To nie mógł być dobry znak kto jak kto kurde ale Pepper nie mogła być po za zasięgiem . Wstał i ruszył do pancerza który Jarvis zdążył już autoryzować.Stanął w wyznaczonym
miejscu po chwili na  jego ciele zaczęły się pojawiać płytki zbroi .
/Odbieram słaby sygnał, ustalam dokładne położenie ../
Cholera , jednak dobrze wymyślił ,żeby dać Potts zegarek z nadajnikiem , ma się to coś . Zanim pojawiły się dokładniejsze dane był już w powietrzu. Nie zwracając większej
uwagi na gadanie Jarvis'a leciał tak szybko jak tylko mógł . Do tej jedynej osoby bez której jego życie przypominało totalny kanał. Dopiero teraz zaczął
sobie uświadamiać ,że w cale nie zrobił lepiej odpychając ją od siebie . Tony Stark nie potrafił być w związku. A już szczególnie z Pepper. Przyczyna była prosta gdy tylko w jego życiu pojawiało się słowo 'związek' wszystko rozpadało się jak domek z kart. 
/Sir , pułkownik James Rhodes na linii /
-Połącz . Co jest Rhodey ? Bo tak jakby nie mam teraz czasu .
-Znowu urządzasz sobie wypady w stroju Iron Man'a ? Mógłbyś w końcu zrozumieć ,że istnieje coś takiego jak przestrzeń powietrzna i..-Westchnął ciężko i przerwał zanim czarnoskóry skończył zdanie.
-Chodzi o Pepper , nie odbiera telefonu , Jarvis ledwo namierzył sygnał z jej zegarka , stary mówię Ci coś jest nie tak.
-Nie rób nic , beze mnie wkładam War Machine i zaraz do Ciebie dołączę! .
-Za późno , właśnie mam zamiar lądować , bez odbioru.-Powiedział analizując miejsce nad którym właśnie się znalazł.Cholera wisiał nad największym wieżowcem w samym centrum
Waszyngtonu . Co jest ? Czy to nie ten scenariusz gdzie zły pan wywozi piękną damę w opresji do jakiegoś zadupia ? Jego myśli nieco zastygły i poczuł jak wewnętrzny
niepokój rozlewa sie po całym ciele. Nagle coś wyrwało go z tych rozmyślań . Zobaczył mężczyznę stojącego w garniturze na samym środku dachu . Niewątpliwie obaj mierzyli
się wzrokiem . Nagle tamten machnął mu ręką wyraźnie chciał żeby wylądował tuż obok niego . W tej chwili nie myślał . Dwie sekundy później stał już na przeciwko mężczyzny.
-Miło w końcu poznać Pana osobiście Panie Stark . Zapewne zastanawia się pan kim jestem i co tu robimy ?
No proszę , ten facet mógłby go posądzić o wszystko ale nie o przewidywalność . Zmarszczył lekko swoje ciemne brwi i zdjął kask. 
-Nie . Zastanawiałem się raczej gdzie jest najbliższy McDonald's i przy okazji co do cholery zrobiłeś Potts .- Stwierdził rzucając swojemu rozmówcy lodowate spojrzenie na
co tamten zareagował krótkim śmiechem .
-Ach tak , słynna Panna Potts jest ważniejsza niż cokolwiek . Spokojnie nic jej nie zrobiłem . Jeszcze... I dobrze ,że zamontowałeś nadajnik w jej zegarku. Łatwiej
było Cię ściągnąć .
Teraz sukinkot ma przesrane . Zacisnął swoje dłonie w pięści a usta w wąską kreskę . Wyglądało na to ,że tamten nie skończył więc nie odpowiedział i czekał
na koniec jego wywodu.
-...to naprawdę urocza kobieta i chyba nam obu było by dość ..niezręcznie gdyby coś się jej stało prawda ? w dodatku ,że chodzi mi o Ciebie . A więc zacznijmy od
początku . Nazywam się Rocker i osobiście nic do Ciebie nie mam. Za to ogromnie przeszkadzasz mojemu chlebodawcy , nie jest tak miłosierny jak ja i wydał rozkaz
,żeby Cię za wszelką cenę zlikwidować . To miasto jest po prostu za małe dla dwóch geniuszy..ale o tym innym razem. Otóż ja przekonałem mego mistrza ,żeby dać Ci wybór.
A życie Panny Potts ma przeważyć szalę zwycięstwa na moją stronę . Dostaliście ostatnio od nas mały upominek ? Mała bombka o niewielkiej sile rażenia . Jak widać nie skuteczna.
Wróćmy do sedna. Moje warunki są proste . Ty całkowicie przechodzisz na naszą stronę a my dajemy Ci jako taki spokój i zbieramy owoce Twojej pracy.
-Na stronę ? Jaką?-Zapytał zakładając ręce na piersiach . Czuł jak tłumiona złość zaczyna władać jego ciałem . Tak bardzo chciał znokautować tego gościa ,że czuł palące go
mięśnie .
-Ech. Za szybko chcesz wszystko wiedzieć. Po prostu postawię sprawę jasno . Zawsze są "Ci" dobrzy jak ty ale i "Ci" źli my raczej wolimy być tymi drugimi . Już wiesz dla kogo masz 
pracować ?
Dokładnie obejrzał swojego rozmówcę i po dłuższej chwili milczenia przerwanej tylko ich oddechami powiedział.
-Powiedziałeś dość dużo . Ja za to odwdzięczę się jednym zdaniem ,za to szczerym i dobitnym . Wal się.
Mężczyzna zareagował na to głośnym parsknięciem śmiechu . Spojrzał w jego stronę i zaklaskał wciąż się śmiejąc . Szybko poprawił swój krawat i przejechał palcami po włosach.
-Wiedziałem ,że odmówisz. Chyba będzie padać nie sądzisz ?
Wystawił dłonie w taki sposób jakby oczekiwał na deszcz i spojrzał w bezchmurne niebo . Po chwili wskazał na tyły dachu . Pierwsze co zobaczył to rozwiane rude kosmyki
włosów na samej jego krawędzi . Tak to była Pepper, stała na samej krawędzi dachu trzymana tylko za nadgarstek przez jakiegoś goryla . Łzy same ciekły jej po policzkach.
W równym odstępie po przeciwnej stronę dachu stała mała blond dziewczyna którą tak samo jak Pepp trzymał jakiś przesadnie umięśniony facet. Mocno zaciskała oczy i 
starała się nie patrzeć w dół a gdy już to przez przypadek robiła z jej ust wyrywał się cichy , bolesny szloch. Ruszył w jego stronę .
-Ty...-Wycisnął przez zęby i uniósł dłoń z repulsorem . Wymierzoną prosto w twarz tamtego.
Mężczyzna zaśmiał się krótko i przejechał palcami po włosach .
-Teraz pora na Ciebie Tony , wybieraj. 
Jego wzrok mimowolnie skierował się w stronę Pepper , widział jak bardzo się boi i poczuł tak cholernie mocny uścisk w sercu jak nigdy dotąd. Pierwszy raz w swoi życiu
nie miał planu . Opuścił wykierowaną w mężczyznę dłoń i odszedł w tył.
-Kochasz ją Stark co ?- W jego głosie rozbrzmiewało samozadowolenie i władczość . Więc naprawdę jesteś skurwielem skoro nie obchodzi Cię życie tej małej .
Pierwszy raz słynny geniusz nie miał zielonego pojęcia co zrobić. Gdy wybierze , na pewno któraś z nich umrze .Niewinne dziecko czy kobieta jego życia ?
-Jarvis . Jakie są szanse ,że zdążę złapać obie ? - zapytał cicho w nadziei ,że chociaż komputer podsunie mu jakieś rozwiązanie.
/Niestety sir, ale szanse wynoszą 10 %/
Zaklął w myślach i jedyne co przyszło mu do głowy to gra na czas.
-Zgadzam się . Tylko wypuść obie . - Powiedział metalicznym głosem Iron Man'a patrząc w kierunku mężczyzny który cicho się zaśmiał .
-wiedziałem Stark ,że to nastąpi . A teraz pozwól ,że Ci pomogę w wytrwaniu w Twojej decyzji , swoją drogą co za fatalny dobór słów...
Spojrzał na niego a później na facetów trzymających rudowłosą i małą . 
-Słyszeliście !! - krzykną- Pan Tony Stark życzy sobie ,żeby wypuścić obie panie więc do dzieła !!
Zanim zdążył otworzyć usta usłyszał pisk dziewczynki i krzyk Pepper , poderwał się do lotu z cholernym mętlikiem w głowie .
/Sir melduję ,że pułkownik Rhodes właśnie przybył /
-Rhodney ! Łap Potts ! 
Krzyknął gdy tylko zobaczył War Machine i ruszył za spadającą dziewczynką.Nagle poczuł przeszywający ból w okolicy nerki.
Oberwał czymś od goryli stojących na dachu. To nie był zwykły pocisk. Nic tak szybko nie przerwało by jego pancerza.W dodatku część
zbroi w miejscu postrzału zagięła się w niefortunny sposób wbijając się w jego ciało.Odwrócił się w locie i wystrzelił do nich
z działek samonaprowadzających które szybko załatwiły sprawę. Po chwili trzymał w ramionach dziewczynę bezpiecznie odstawiając ją na ziemię .
-Już jest okej , a teraz biegnij szybko do domu . I pamiętaj żeby zmówić paciorek za Iron Man'a ! - Powiedział oddychając z ulgą . Dziecko pokiwało głową obejmując jego szyję i po chwili zniknęło z punktu widzenia.
-Jak tam Stary ? -Zapytał łącząc się z James'em i pierwsze co usłyszał to głośne krzyki Pepper . Zaśmiał się i poczuł jak ogromny ciężar spada z jego serca .Ból
który odczuwał był teraz mało ważny.
-Jak nie zginę atakowany przez wściekłego rudzielca będzie dobrze.- Zaśmiał się Rhodes .
-Zabierz ją w jakieś bezpieczne miejsce , mam sprawę do załatwienia . 
wystrzelił w powietrze i w ciągu sekundy znów był na dachu , jednak po facecie w garniturze nie było ani śladu . Nic nie dało też przeszukanie budynku.
Jakby się rozpłyną . Po chwili dołączył do Jamesa i Pepper. 
-Wszystko w porządku ? 
Zdjął kask i pochylił się nad nią w myślach dziękując ,że nic jej się nie stało .
-Czy kiedykolwiek , odkąd Cię poznałam było w porządku ? Jak mogłeś mnie zostawić na pastwę losu ! 
Krzyknęła z wyrzutem na co zareagował głośnym śmiechem bo cholernie lubił patrzeć jak słodko marszczy nosek gdy jest zdenerwowana .
-Nie zostawiłem Cię na pastwę losu! Gdybym nie wiedział ,że Rhodney może Cię złapać bez zastanowienia ruszył bym w Twoją stronę!
Odpowiedział jej w takim samym tonie. Zmarszczyła brwi i spojrzała na niego z jeszcze większym wyrzutem.
-Ty idioto ! Ryzykował byś życie dziecka ? Jesteś nienormalny . 
James który przez dłuższą chwilę przysłuchiwał się kłótni , delikatnie ewakuował się z pola bitwy i pędził czym prędzej z powrotem w stronę Nowego Yorku.
-Ty też jesteś nienormalna ! Ostrzegałem Cię , wiedziałem ,że to się tak skończy ale nie mogłaś mnie posłuchać ! 
Powiedział coraz bardziej się do niej zbliżając , cała ta sytuacja bardziej go bawiła niż rozzłościła . Spojrzała na niego a jej cudne niebieskie oczy błyszczały teraz ciskając błyskawice .
-Lepiej przypomnij sobie ile razy ty mnie nie posłuchałeś ? Miliony ! wiesz dlaczego ? Bo jesteś samolubnym , wrednym ignorantem !
Teraz on zmarszczył brwi i spojrzał na nią .
-A ty jesteś upartą , kłótliwą pracoholiczką ! 
Poczuł ,że napięcie między nimi jest coraz bardziej namacalne . w końcu nie wytrzymał i przyciągną ją do siebie zachłannie wpijając w jej bladoróżowe usta.
Objęła jego kark wplatając palce we włosy i mocno przyciągnęła go do siebie .
-Jesteś niemożliwy Stark
Powiedziała na chwilę odrywając się od jego spragnionych ust.
-I całe szczęście bo inaczej nic by z tego nie wyszło .
Odpowiedział mocno ją do siebie przyciągając . Zaśmiała się i spojrzała mu w oczy .
-Wracajmy już do Nowego Yorku ...
Poprosiła . Uniósł wysoko brwi i spojrzał na nią . 
-Panna Potts chce sobie odpuścić zebranie rady ?
Zapytał ze śmiechem wstając i wkładając kask .
-Biorę dwa dni wolnego . Chyba należy mi się po 10 latach bez urlopu ?
W jej głosie znowu rozpoznał ten zadziorny ton . Złapał ją na ręce i po chwili uniósł się do góry.
-Zafunduję pani niezapomniany przelot liniami Iron Man . Trochę potrzęsie ale za 8 minut będziemy w domu .Trzymaj mnie mocno.- Dodał chwytając ją w swoje ramiona
i kilka minut później bezpiecznie postawił ją na dachu domu na klifie . wtedy o swoim istnieniu dała znać rana . Poczuł rozrywający ból w boku natychmiast chwycił dłonią odzianą w rękawice za to miejsce zobaczył krew. Jej ilość świadczyła o tym ,że to nie tylko drobne draśnięcie . 
-Tony ! Jesteś ranny !
Krzyknęła Pepper  natychmiast rzucając się w jego stronę .
-To raczej nic poważnego.- Już po samej minie kobiety stwierdził ,że żałuje tych słów i miał ochotę zacząć bić się w pierś.
-Zdejmij zbroję . Trzeba to opatrzyć.
Wygiął brew w łuk i porozumiewawczo kiwną głową idąc w stronę robota który miał mu pomóc .
-Dobra Jarvis ściągaj ze mnie ten złom. Tylko delikatnie !
Pogroził palcem maszynie która wydała z siebie dziwny metaliczny odgłos . Jakby .. zawód ?
-Pójdę na dół i znajdę jakieś bandaże . 
Powiedziała kierując się w stronę schodów . Uśmiechnął się i sięgnął po butelkę whisky.
-Nawet nie próbuj wlewać w siebie to świństwo ! - Zanim się obejrzał butelka wraz z Pepper zniknęła na schodach.
-I bądź tu kurde w związku . - Teatralnie przewrócił oczami . Gdy mechaniczne ramiona robota zdejmowały płyty zbroi z jego ud , ramion i nóg jeszcze tak bardzo nie cierpiał ale gdy urządzenie zabrało się za pozostałe warstwy na brzuchu musiał się mocno spiąć ,żeby nie zawyć z bólu . Razem z częścią egzoszkieletu na plecach oderwał się kawałek koszulki i skóry .
/Najmocniej przepraszam sir, jednak uszkodzenie było zbyt duże by można było usunąć zbroję delikatniej/
-Chrzanić. Te głupek ! Dawaj lód . Tylko migiem !
Westchnął ciężko przykładając dłoń do czoła gdy Dummy przestraszony nagłym wezwaniem nie wyrobił na zakręcie i zrzucił wszystko ze stołu . 
-Posprzątasz to jak wrócisz !
Krzyknął przyciskając dłoń do boku . Między palcami czuł krew i jedyne czego teraz potrzebował to prysznic oraz bliskość ukochanej osoby. A może by to tak połączyć ?
Niee dziś stanowczo nie miał na to siły .



________________________________________________________________________________
Tak wiem , są błędy ale wkrótce to poprawię ;)


sobota, 4 maja 2013

Witam znowu.

Damien Rice 9 Crimes
It's a small crime , and I've got no excuse .

Właściwie to chciałam się pożegnać . Przypuszczalnie nie wrócę już do pisania tego bloga , myślałam ,że przez tak długi czas powróci moja wena ale chyba się przeliczyłam . Bardzo chciałam przeprosić tych którzy informowali mnie o nowych notkach , postaram się wszystkie nadrobić i skomentować . Chcę też przeprosić tych którzy liczyli na więcej . Niestety ta chwila słabości trwa stanowczo za długo  , obawiam się ,że nie napiszę już niczego logicznego . Jeszcze raz przepraszam .




















Roxanne .