Witam . Miałam porzucić na dobre pisanie tego bloga , jednak jakaś cząstka weny powróciła i postanowiłam znowu spróbować . :) Bardzo dziękuję wszystkim którzy we mnie wierzyli . Wielkie podziękowania należą się Florence która swoimi komentarzami naprawdę podbudowała moją wiarę w siebie . Dziękuję kochana ♥ . Jeśli nie skomentowałam komuś notek proszę o przypomnienie mi o tym w komentarzach .
***
Baby, when I'm yellin' at you, It's not your fault,Baby cuz I'm crazy for you, It's not your fault.Maybe I'm a little confused, It's not your fault."
Tony.
Tony Stark nie cierpiał mieć dziwnych przeczuć . I chociaż to zdarzyło mu się dopiero raz już wiedział ,że to okropnie wkurwiające.
Siedział w starym Camaro z jeszcze nie odkręconą butelką szkockiej i rozmyślał. Od czasu do czasu próbował przekonać sam siebie ,że dobrze zrobił dając za wygraną.
Jednak ciągle czuł ,że coś jest nie tak .Pstryknięciem palców wyłączył dobiegającą z głośników muzykę i ściągnął brwi. Po chwili namysłu odstawił butelkę.
Otworzył drzwi i wysiadł . Cała podłoga była malowniczo usłana kartkami ze szkicami nowych zbroi . Przeszedł po nich nie zawracając sobie głowy
i rozwalił się przed komputerem .
-Jarvis połącz mnie z Potts.
/Tak jest sir , łączę ... obecnie Panna Potts znajduje się po za zasięgiem./
-Co ? Nie możliwe w końcu cholerny Waszyngton to nie jakieś zadupie , spróbuj znowu.
/Sytuacja bez zmian proszę pana/
-Namierz nadajnik w jej telefonie .
/Niestety brak sygnału sir./
-Kurwa , wiedziałem ! Wiedziałem ,że coś jest nie tak ! Spróbuj jeszcze z nadajnikiem w jej zegarku ..po za tym odpal mi Mark IX
/Tak jest panie Stark/
-I zanotuj ,że mam opieprzyć Potts !
/Czy to była luźna sugestia sir ?/
-Nie.
To nie mógł być dobry znak kto jak kto kurde ale Pepper nie mogła być po za zasięgiem . Wstał i ruszył do pancerza który Jarvis zdążył już autoryzować.Stanął w wyznaczonym
miejscu po chwili na jego ciele zaczęły się pojawiać płytki zbroi .
/Odbieram słaby sygnał, ustalam dokładne położenie ../
Cholera , jednak dobrze wymyślił ,żeby dać Potts zegarek z nadajnikiem , ma się to coś . Zanim pojawiły się dokładniejsze dane był już w powietrzu. Nie zwracając większej
uwagi na gadanie Jarvis'a leciał tak szybko jak tylko mógł . Do tej jedynej osoby bez której jego życie przypominało totalny kanał. Dopiero teraz zaczął
sobie uświadamiać ,że w cale nie zrobił lepiej odpychając ją od siebie . Tony Stark nie potrafił być w związku. A już szczególnie z Pepper. Przyczyna była prosta gdy tylko w jego życiu pojawiało się słowo 'związek' wszystko rozpadało się jak domek z kart.
/Sir , pułkownik James Rhodes na linii /
-Połącz . Co jest Rhodey ? Bo tak jakby nie mam teraz czasu .
-Znowu urządzasz sobie wypady w stroju Iron Man'a ? Mógłbyś w końcu zrozumieć ,że istnieje coś takiego jak przestrzeń powietrzna i..-Westchnął ciężko i przerwał zanim czarnoskóry skończył zdanie.
-Chodzi o Pepper , nie odbiera telefonu , Jarvis ledwo namierzył sygnał z jej zegarka , stary mówię Ci coś jest nie tak.
-Nie rób nic , beze mnie wkładam War Machine i zaraz do Ciebie dołączę! .
-Za późno , właśnie mam zamiar lądować , bez odbioru.-Powiedział analizując miejsce nad którym właśnie się znalazł.Cholera wisiał nad największym wieżowcem w samym centrum
Waszyngtonu . Co jest ? Czy to nie ten scenariusz gdzie zły pan wywozi piękną damę w opresji do jakiegoś zadupia ? Jego myśli nieco zastygły i poczuł jak wewnętrzny
niepokój rozlewa sie po całym ciele. Nagle coś wyrwało go z tych rozmyślań . Zobaczył mężczyznę stojącego w garniturze na samym środku dachu . Niewątpliwie obaj mierzyli
się wzrokiem . Nagle tamten machnął mu ręką wyraźnie chciał żeby wylądował tuż obok niego . W tej chwili nie myślał . Dwie sekundy później stał już na przeciwko mężczyzny.
-Miło w końcu poznać Pana osobiście Panie Stark . Zapewne zastanawia się pan kim jestem i co tu robimy ?
No proszę , ten facet mógłby go posądzić o wszystko ale nie o przewidywalność . Zmarszczył lekko swoje ciemne brwi i zdjął kask.
-Nie . Zastanawiałem się raczej gdzie jest najbliższy McDonald's i przy okazji co do cholery zrobiłeś Potts .- Stwierdził rzucając swojemu rozmówcy lodowate spojrzenie na
co tamten zareagował krótkim śmiechem .
-Ach tak , słynna Panna Potts jest ważniejsza niż cokolwiek . Spokojnie nic jej nie zrobiłem . Jeszcze... I dobrze ,że zamontowałeś nadajnik w jej zegarku. Łatwiej
było Cię ściągnąć .
Teraz sukinkot ma przesrane . Zacisnął swoje dłonie w pięści a usta w wąską kreskę . Wyglądało na to ,że tamten nie skończył więc nie odpowiedział i czekał
na koniec jego wywodu.
-...to naprawdę urocza kobieta i chyba nam obu było by dość ..niezręcznie gdyby coś się jej stało prawda ? w dodatku ,że chodzi mi o Ciebie . A więc zacznijmy od
początku . Nazywam się Rocker i osobiście nic do Ciebie nie mam. Za to ogromnie przeszkadzasz mojemu chlebodawcy , nie jest tak miłosierny jak ja i wydał rozkaz
,żeby Cię za wszelką cenę zlikwidować . To miasto jest po prostu za małe dla dwóch geniuszy..ale o tym innym razem. Otóż ja przekonałem mego mistrza ,żeby dać Ci wybór.
A życie Panny Potts ma przeważyć szalę zwycięstwa na moją stronę . Dostaliście ostatnio od nas mały upominek ? Mała bombka o niewielkiej sile rażenia . Jak widać nie skuteczna.
Wróćmy do sedna. Moje warunki są proste . Ty całkowicie przechodzisz na naszą stronę a my dajemy Ci jako taki spokój i zbieramy owoce Twojej pracy.
-Na stronę ? Jaką?-Zapytał zakładając ręce na piersiach . Czuł jak tłumiona złość zaczyna władać jego ciałem . Tak bardzo chciał znokautować tego gościa ,że czuł palące go
mięśnie .
-Ech. Za szybko chcesz wszystko wiedzieć. Po prostu postawię sprawę jasno . Zawsze są "Ci" dobrzy jak ty ale i "Ci" źli my raczej wolimy być tymi drugimi . Już wiesz dla kogo masz
pracować ?
Dokładnie obejrzał swojego rozmówcę i po dłuższej chwili milczenia przerwanej tylko ich oddechami powiedział.
-Powiedziałeś dość dużo . Ja za to odwdzięczę się jednym zdaniem ,za to szczerym i dobitnym . Wal się.
Mężczyzna zareagował na to głośnym parsknięciem śmiechu . Spojrzał w jego stronę i zaklaskał wciąż się śmiejąc . Szybko poprawił swój krawat i przejechał palcami po włosach.
-Wiedziałem ,że odmówisz. Chyba będzie padać nie sądzisz ?
Wystawił dłonie w taki sposób jakby oczekiwał na deszcz i spojrzał w bezchmurne niebo . Po chwili wskazał na tyły dachu . Pierwsze co zobaczył to rozwiane rude kosmyki
włosów na samej jego krawędzi . Tak to była Pepper, stała na samej krawędzi dachu trzymana tylko za nadgarstek przez jakiegoś goryla . Łzy same ciekły jej po policzkach.
W równym odstępie po przeciwnej stronę dachu stała mała blond dziewczyna którą tak samo jak Pepp trzymał jakiś przesadnie umięśniony facet. Mocno zaciskała oczy i
starała się nie patrzeć w dół a gdy już to przez przypadek robiła z jej ust wyrywał się cichy , bolesny szloch. Ruszył w jego stronę .
-Ty...-Wycisnął przez zęby i uniósł dłoń z repulsorem . Wymierzoną prosto w twarz tamtego.
Mężczyzna zaśmiał się krótko i przejechał palcami po włosach .
-Teraz pora na Ciebie Tony , wybieraj.
Jego wzrok mimowolnie skierował się w stronę Pepper , widział jak bardzo się boi i poczuł tak cholernie mocny uścisk w sercu jak nigdy dotąd. Pierwszy raz w swoi życiu
nie miał planu . Opuścił wykierowaną w mężczyznę dłoń i odszedł w tył.
-Kochasz ją Stark co ?- W jego głosie rozbrzmiewało samozadowolenie i władczość . Więc naprawdę jesteś skurwielem skoro nie obchodzi Cię życie tej małej .
Pierwszy raz słynny geniusz nie miał zielonego pojęcia co zrobić. Gdy wybierze , na pewno któraś z nich umrze .Niewinne dziecko czy kobieta jego życia ?
-Jarvis . Jakie są szanse ,że zdążę złapać obie ? - zapytał cicho w nadziei ,że chociaż komputer podsunie mu jakieś rozwiązanie.
/Niestety sir, ale szanse wynoszą 10 %/
Zaklął w myślach i jedyne co przyszło mu do głowy to gra na czas.
-Zgadzam się . Tylko wypuść obie . - Powiedział metalicznym głosem Iron Man'a patrząc w kierunku mężczyzny który cicho się zaśmiał .
-wiedziałem Stark ,że to nastąpi . A teraz pozwól ,że Ci pomogę w wytrwaniu w Twojej decyzji , swoją drogą co za fatalny dobór słów...
Spojrzał na niego a później na facetów trzymających rudowłosą i małą .
-Słyszeliście !! - krzykną- Pan Tony Stark życzy sobie ,żeby wypuścić obie panie więc do dzieła !!
Zanim zdążył otworzyć usta usłyszał pisk dziewczynki i krzyk Pepper , poderwał się do lotu z cholernym mętlikiem w głowie .
/Sir melduję ,że pułkownik Rhodes właśnie przybył /
-Rhodney ! Łap Potts !
Krzyknął gdy tylko zobaczył War Machine i ruszył za spadającą dziewczynką.Nagle poczuł przeszywający ból w okolicy nerki.
Oberwał czymś od goryli stojących na dachu. To nie był zwykły pocisk. Nic tak szybko nie przerwało by jego pancerza.W dodatku część
zbroi w miejscu postrzału zagięła się w niefortunny sposób wbijając się w jego ciało.Odwrócił się w locie i wystrzelił do nich
z działek samonaprowadzających które szybko załatwiły sprawę. Po chwili trzymał w ramionach dziewczynę bezpiecznie odstawiając ją na ziemię .
-Już jest okej , a teraz biegnij szybko do domu . I pamiętaj żeby zmówić paciorek za Iron Man'a ! - Powiedział oddychając z ulgą . Dziecko pokiwało głową obejmując jego szyję i po chwili zniknęło z punktu widzenia.
-Jak tam Stary ? -Zapytał łącząc się z James'em i pierwsze co usłyszał to głośne krzyki Pepper . Zaśmiał się i poczuł jak ogromny ciężar spada z jego serca .Ból
który odczuwał był teraz mało ważny.
-Jak nie zginę atakowany przez wściekłego rudzielca będzie dobrze.- Zaśmiał się Rhodes .
-Zabierz ją w jakieś bezpieczne miejsce , mam sprawę do załatwienia .
wystrzelił w powietrze i w ciągu sekundy znów był na dachu , jednak po facecie w garniturze nie było ani śladu . Nic nie dało też przeszukanie budynku.
Jakby się rozpłyną . Po chwili dołączył do Jamesa i Pepper.
-Wszystko w porządku ?
Zdjął kask i pochylił się nad nią w myślach dziękując ,że nic jej się nie stało .
-Czy kiedykolwiek , odkąd Cię poznałam było w porządku ? Jak mogłeś mnie zostawić na pastwę losu !
Krzyknęła z wyrzutem na co zareagował głośnym śmiechem bo cholernie lubił patrzeć jak słodko marszczy nosek gdy jest zdenerwowana .
-Nie zostawiłem Cię na pastwę losu! Gdybym nie wiedział ,że Rhodney może Cię złapać bez zastanowienia ruszył bym w Twoją stronę!
Odpowiedział jej w takim samym tonie. Zmarszczyła brwi i spojrzała na niego z jeszcze większym wyrzutem.
-Ty idioto ! Ryzykował byś życie dziecka ? Jesteś nienormalny .
James który przez dłuższą chwilę przysłuchiwał się kłótni , delikatnie ewakuował się z pola bitwy i pędził czym prędzej z powrotem w stronę Nowego Yorku.
-Ty też jesteś nienormalna ! Ostrzegałem Cię , wiedziałem ,że to się tak skończy ale nie mogłaś mnie posłuchać !
Powiedział coraz bardziej się do niej zbliżając , cała ta sytuacja bardziej go bawiła niż rozzłościła . Spojrzała na niego a jej cudne niebieskie oczy błyszczały teraz ciskając błyskawice .
-Lepiej przypomnij sobie ile razy ty mnie nie posłuchałeś ? Miliony ! wiesz dlaczego ? Bo jesteś samolubnym , wrednym ignorantem !
Teraz on zmarszczył brwi i spojrzał na nią .
-A ty jesteś upartą , kłótliwą pracoholiczką !
Poczuł ,że napięcie między nimi jest coraz bardziej namacalne . w końcu nie wytrzymał i przyciągną ją do siebie zachłannie wpijając w jej bladoróżowe usta.
Objęła jego kark wplatając palce we włosy i mocno przyciągnęła go do siebie .
-Jesteś niemożliwy Stark
Powiedziała na chwilę odrywając się od jego spragnionych ust.
-I całe szczęście bo inaczej nic by z tego nie wyszło .
Odpowiedział mocno ją do siebie przyciągając . Zaśmiała się i spojrzała mu w oczy .
-Wracajmy już do Nowego Yorku ...
Poprosiła . Uniósł wysoko brwi i spojrzał na nią .
-Panna Potts chce sobie odpuścić zebranie rady ?
Zapytał ze śmiechem wstając i wkładając kask .
-Biorę dwa dni wolnego . Chyba należy mi się po 10 latach bez urlopu ?
W jej głosie znowu rozpoznał ten zadziorny ton . Złapał ją na ręce i po chwili uniósł się do góry.
-Zafunduję pani niezapomniany przelot liniami Iron Man . Trochę potrzęsie ale za 8 minut będziemy w domu .Trzymaj mnie mocno.- Dodał chwytając ją w swoje ramiona
i kilka minut później bezpiecznie postawił ją na dachu domu na klifie . wtedy o swoim istnieniu dała znać rana . Poczuł rozrywający ból w boku natychmiast chwycił dłonią odzianą w rękawice za to miejsce zobaczył krew. Jej ilość świadczyła o tym ,że to nie tylko drobne draśnięcie .
-Tony ! Jesteś ranny !
Krzyknęła Pepper natychmiast rzucając się w jego stronę .
-To raczej nic poważnego.- Już po samej minie kobiety stwierdził ,że żałuje tych słów i miał ochotę zacząć bić się w pierś.
-Zdejmij zbroję . Trzeba to opatrzyć.
Wygiął brew w łuk i porozumiewawczo kiwną głową idąc w stronę robota który miał mu pomóc .
-Dobra Jarvis ściągaj ze mnie ten złom. Tylko delikatnie !
Pogroził palcem maszynie która wydała z siebie dziwny metaliczny odgłos . Jakby .. zawód ?
-Pójdę na dół i znajdę jakieś bandaże .
Powiedziała kierując się w stronę schodów . Uśmiechnął się i sięgnął po butelkę whisky.
-Nawet nie próbuj wlewać w siebie to świństwo ! - Zanim się obejrzał butelka wraz z Pepper zniknęła na schodach.
-I bądź tu kurde w związku . - Teatralnie przewrócił oczami . Gdy mechaniczne ramiona robota zdejmowały płyty zbroi z jego ud , ramion i nóg jeszcze tak bardzo nie cierpiał ale gdy urządzenie zabrało się za pozostałe warstwy na brzuchu musiał się mocno spiąć ,żeby nie zawyć z bólu . Razem z częścią egzoszkieletu na plecach oderwał się kawałek koszulki i skóry .
/Najmocniej przepraszam sir, jednak uszkodzenie było zbyt duże by można było usunąć zbroję delikatniej/
-Chrzanić. Te głupek ! Dawaj lód . Tylko migiem !
Westchnął ciężko przykładając dłoń do czoła gdy Dummy przestraszony nagłym wezwaniem nie wyrobił na zakręcie i zrzucił wszystko ze stołu .
-Posprzątasz to jak wrócisz !
Krzyknął przyciskając dłoń do boku . Między palcami czuł krew i jedyne czego teraz potrzebował to prysznic oraz bliskość ukochanej osoby. A może by to tak połączyć ?
________________________________________________________________________________
Tak wiem , są błędy ale wkrótce to poprawię ;)