poniedziałek, 25 lutego 2013

5.On my shoulders.


The do- On my shoulders.
"When you know that my heart is in a pretty disorder.And you should know that in my heart you fill every corner.
And someday you'll see that all I want is to please.Next time I'll try it another way.

Pepper
Virginia Potts wcale nie była idealna. Jak każdy człowiek posiadała wady i zalety. Owszem, potrafiła robić kilka rzeczy na raz. I do tej pory swoją podzielną uwagę
uważała za jedną z przydatnych cech.Do tej pory. Usiłowała normalnie pracować , w cale nie zwracając uwagi na śledzącego jej każdy ruch geniusza , który nie wiadomo dlaczego
zalegał w jej gabinecie od dobrych paru godzin.Nie, absolutnie nie pomagał jej w pracy. Po prostu siedział na przeciwko i na nią patrzył. Czasami bębnił palcami o blat
biurka albo pstrykał długopisem który po kilku minutach został przez nią skonfiskowany.Mogła wytrzymać wiele. Bark jego obecności na ważnych spotkaniach, złośliwość,
głupie żarty i grubiaństwo ale nie to.
-Pytam ostatni raz. O co chodzi ?
Odłożyła stertę dokumentów na bok i wbiła w niego swoje spojrzenie . Miliarder tylko spojrzał na nią w przelocie i odetchnął wodząc palcami po obwódce reaktora.
-O nic , pracuj dalej.
Poczuła jak powoli zaczyna zalewać ją krew.Sądziła ,że dotychczas jego zachowanie było maksymalnie irytujące teraz przekonała się w jakim była błędzie.
Skrzyżowała ręce starając się opanować.
-Podsumujmy, łazisz za mną cały dzień nie opuszczając mnie nawet na krok .Śledzisz każdy mój ruch i co najważniejsze mimo tego ,że nic nie robisz siedzisz w moim biurze
-do którego normalnie nie mogę Cię ściągnąć przez pół roku , od dobrych dwóch dni. Co to wszystko znaczy ? I uprzedzam ,że jeśli znowu powiesz ,że nic to spełnię swoje dotychczasowe groźby i Cię zamorduję.
Stwierdziła po chwili bardzo spokojnym ale przesiąkniętym irytacją tonem.
-Może zjemy razem kolację ? Znam świetną knajpę ...
-Tony ! Jeśli dręczą Cię wyrzuty sumienia z powodu naszego rozstania to sobie odpuść . Przebolałam to.
Ach ta magia kłamstwa..Przez chwilę wydawało jej się ,że coś do niego dotarło. Spojrzał na nią jak zbity pies i odkaszlną .
-Nie,po prostu chciałem trochę z Tobą posiedzieć..
Odparł i wbił wzrok w blat biurka znacząc na nim palcami tylko sobie znane wzory.
-Czy ty się dobrze czujesz po tym szpitalu ?
Jej pytanie zabrzmiało trochę jak oskarżenie bo Tony ściągnął brwi co nadało jego twarzy dziwny wyraz.
-Tak.
Wydusił z siebie krótką odpowiedź i wrócił do malowania palcami .
-Wydajesz się jakiś dziwny , małomówny i w ogóle.
Dodała z troską i dziwnym przypadkiem jej drobna dłoń zatrzymała rękę geniusza .Spojrzeli na siebie i znowu coś boleśnie zakuło ją w serce.Nie lubiła takich nie jasnych
sytuacji w których ostatnio się ciągle odnajdywali. To nie dawało jej o nim zapomnieć. Nie mogła przecież wyrzucić ot tak z pamięci wszystkich chwil spędzonych razem.
-Potraktuj to jako kontrolę pracy.
Stwierdził po chwili i zabrał dłoń którą trzymała , podniósł ją do podbródka i podrapał się po zaroście studiując spojrzeniem najbliższą ścianę.
Westchnęła i gwałtownie wstała zbierając dokumenty.
-Nie mam ani ochoty ani siły tego drążyć . Za parę godzin mam samolot do Waszyngtonu więc się od Ciebie uwolnię .
-Jak to ? Lecisz ? Do Waszyngtonu ? Samolotem ?
Teraz popatrzyła na niego jak na kretyna , nigdy na niego tak nie patrzyła ale jego bezsensowne pytania zbiły ją z tropu.
-Podobno jesteś geniuszem. A czym mam lecieć paralotnią ?
Zapytała po chwili i ruszyła w stronę drzwi , Tony oczywiście powlókł się za nią doganiając ją na korytarzu. Jak na geniusza wyjątkowo wolno łączył fakty .
-Nie możesz ..
Zatrzymała się i spojrzała na niego . Przez krótką chwilę studiowała jego twarz próbując odczytać myśli .
-Dlaczego ?
-Bo mam złe przeczucia .
Stwierdził po chwili wciąż unikając wzroku . Były dwa wyjścia , albo odbiło mu już całkiem albo .. nie jednak to pierwsze.
-Awansowałeś już do rangi jasnowidza ? Nie mam zamiaru przez twoje 'przeczucia' zaniedbać spraw firmy czy Ci się to podoba czy nie . Więc teraz się z łaski swojej
zajmij się tym co zwykle i daj mi pracować .
Ruszyła przed siebie nie czekając nawet na jego odpowiedź , na zewnątrz już czekał na nią Happy więc bez wahania wsiadła do czarnego Lincolna .
-Więc gdzie jedziemy ?
Zapytał mężczyzna ale nie zdążyła odpowiedzieć bo Tony który właśnie wpakował się do środka zrobił to za nią .
-Do domu !
Powiedział trzaskając drzwiami i przy tym posyłając jej zdeterminowane spojrzenie .
-Na lotnisko !
Odpowiedziała ze zmarszczonymi brwiami i oczy utkwione w jego tęczówki .
-Do willi i bez gadania , możesz chyba sobie zrobić dzień przerwy nie ? Popatrz na mnie ja cały czas sobie robię wolne i jeszcze żyje .
Westchnęła teatralnie i spojrzała w lusterko na Happy'ego który siedział bezradnie przyglądając się tej kłótni.
-Na lotnisko . Stark podawanie Ciebie za jakikolwiek przykład nie jest dobrym argumentem więc przestań się ze mną sprzeczać !
-Pracoholiczka !
-Ignorant !
Poczuła się jak w szkole , dokładnie kilkanaście lat temu siedziała z geniuszem na angielskim i wyzywali się w najlepsze . Wtedy nazwał ją pierwszy raz Pepper a ona
za to przywaliła mu w nos . Czy można kogoś tak bardzo nie cierpieć i kochać zarazem ?
-Yyy.. więc gdzie w końcu jedziemy ?
Z myślenia wyrwał ją głos zdezorientowanego już całkiem Happy'ego , zmierzyła jeszcze raz wzrokiem Starka i wysiadła .
-Zamówię taksówkę .
Powiedziała krótko i wyciągnęła telefon , Tony spojrzał na nią z kamienną twarzą i tylko skinął w stronę Hogana który po chwili ruszył . Znowu z nim wygrała ,
może dlatego się rozstali . Oboje byli zbyt uparci . Taksówka przyjechała kilka minut później i zanim obejrzała się siedziała w samolocie do Waszyngtonu . Dokładnie
przeglądała papiery dotyczące transakcji  i fuzji z pewną japońską firmą gdy nagle ktoś bez pytania przysiadł na wolnym miejscu obok niej.
-Witaj Pepper.
Spojrzała na nieznajomego mężczyznę i ściągnęła brwi .Był wysoki,dobrze zbudowany . Kwadratowa szczęka i ostre rysy twarzy zdradzały silny charakter.
Bardzo błękitne oczy które teraz wpatrywały się w nią tak intensywnie nieco ją przerażały . Znała wielu ludzi ale teraz,nie miała pojęcia kim jest facet obok i skąd zna jej imię .
-Kim pan jest ? Znamy się ?
Spytała niepewnie
-Nie , chociaż wkrótce się to zmieni. Przyszedłem ,żeby złożyć Ci propozycję nie do odrzucenia .
Czuła jak serce podchodzi jej do gardła a nogi miękką . Cholerny Stark chyba miał rację , dlaczego nie posłuchała ?
-O co chodzi ?
Mężczyzna uśmiechnął się i przeczesał krótkie blond włosy .
-O Starka .
-Nie mam dostępu do technologi Tony'ego , sam tworzy swoje zbroje.
Odpowiedziała szybko i nieco odwróciła wzrok . Nieznajomy zaśmiał się cicho .
-Jego zbroje będą nic nie warte gdy umrze . Nie potrzebuję ich , chcę jego głowy .
Jego bezpośrednia odpowiedź sprawiła ,że poczuła jaj jej usta same się otwierają.
-Prawda jest taka ,że ty masz do niego najlepszy dostęp , wystawisz nam go i dopilnujesz ,żeby nie miał ze sobą zbroi , jeśli nie będę musiał najpierw zabić Ciebie ..
Poczuła jak mężczyzna kładzie dłoń na jej policzku i lekko nią przeciąga , to nie było przyjemne od samego uczucia przeszły ją dreszcze.
-..a było by bardzo szkoda panno Potts. Więc jak ? Dodam tylko ,że wszelki opór jest bezcelowy , moi ludzie przejęli samolot.
Przełknęła ślinę i zabrała jego dłoń ze swojego policzka .
-Nigdy .
Ostatnie co poczuła to mocny cios w tył głowy .





niedziela, 10 lutego 2013

4.Hysteria

Muse -Hysteria


"It's bugging me.Grating me.And twisting me around.Yeah I'm endlessly .Caving in.And turning inside out.(...)Yeah, it's holding meMorphing me.And forcing me to strive
To be endlessly cold within.And dreaming I'm alive."

Tony.


Otworzył oczy ale w zasadzie wiele się nie zmieniło. Dalej było ciemno .Tak , tak.. teraz musiał przyznać ,że świecący na niebiesko reaktor łukowy w piersi idealnie
zastępuje latarkę.Przez głowę przeleciały mu nagłówki gazet 'Człowiek-latarka ratuje miasto odcięte od prądu'.Rozejrzał się po pomieszczeniu i jedyne co zobaczył to..
ciemność , ciemność , jeszcze raz ciemność , jeszcze dwa razy ciemność i aaa coś zielonego pod samą ścianą. Przychylił głowę w bok i zaczął się wpatrywać w toksycznie
zielony punkt. Nagle to coś zbliżyło się ku niemu i mocno chwyciło go za krtań , znał ten kurewsko silny uścisk.Loki.. Ale jak to ? Ten pieprzony psychopata
powinien siedzieć w Asgardzie , bez magi , kijka zagłady i co najważniejsze z dala od  niego.

-Skąd ty się tu kurde..
Zaczął ale nie dokończył . Loki i wszystko dookoła na raz się rozmyło. Teraz był gdzie indziej. Ten smród i chłód poznał by wszędzie. Afganistan , niewola , jaskinia .Wydawało mu się ,że jest jeszcze bardziej przerażająco niż wtedy. W środku jednak było pusto . Przeraźliwie głucha cisza i on zakuty w jakieś łańcuchy.
-A więc to są Twoje koszmary Anthony , bardzo ciekawe...Zginie tyle osób a ty nie będziesz mógł nic na to poradzić.
Usłyszał roznoszący się w powietrzu głos upadłego boga, przemieszany z mrocznym i wyjątkowo upierdliwym śmiechem.Nie odpowiedział.
-Masz krew na rękach śmiertelniku , a będziesz miał jej jeszcze więcej . Wkrótce w niej zatoniesz.
Poczuł jak przez jego całe ciało przechodzi dreszcz. Raz wydawało mu się ,że głos Lokiego dobiega zza drzwi , raz ,że bóg jest tuż za nim a czasami czuł jak chłodne wargi niemal muskają jego ucho.

-Ty już masz w tym wprawę nie ?
Burknął i poczuł jak smukłe palce chwytają obwódkę jego reaktora , zaciskają się na niej mocniej i wreszcie wyrywają świecący punkt z jego piersi. Padł na kolana , krew w jego żyłach zaczęła się gotować , a odłamki szrapnela boleśnie powędrowały w stronę serca.Nie potrafił opisać bólu jaki teraz czuł. Postać kucnęła tuż przy nim i dopiero teraz zauważył paskudny uśmiech Lokiego.
-Zabawne , nie przeraża Cię nawet własna śmierć. Musisz wiedzieć ,że zanim zajmę się Tobą znajdę najbardziej kreatywny sposób na zabicie Panny Potts. Gdy będzie spała
rozłupię jej czaszkę i sprawię ,żebyś to wszystko widział. A później zabije Ciebie , powoli w taki sposób ,że będziesz tarzał się w jej krwi błagając o śmierć.
Poczuł jaki jego ciało wygina się w bolesnych konwulsjach. Przed oczami miał wizję zakrwawionej Pepper , ścisnął dłonie w pięści i wydał z siebie głośny gardłowy krzyk.
* * *

-Stary ! Stary ! Na litość boską zamknij się ! Gdzie się to wyłącza ...
Ktoś właśnie bardzo skutecznie potrząsał go za ramiona sprawiając ,że z każdym wstrząsem miał ochotę obrzygać sprawcę. Powoli otworzył powieki i zobaczył Rhode'sa.
Teraz z kolei klepał go po twarzy .
-Rhodey? Rhodey ..-spojrzał na przyjaciela i złapał obiema rękami kołnierz jego koszuli-gdzie do cholery jest Pepper?!
Przyjaciel patrzył na niego jakby nie zrozumiał pytania.

-Poszła po kawę , zaraz wróci , w ogóle jak się czujesz ? I czego do ciężkiej cholery się tak drzesz ?
Przeczesał dłońmi mokre od potu włosy ignorując zupełnie pytania które zadał mu czarnoskóry. Ważne było ,że a)Pepper jest cała. b)nikogo nie zabił(chyba), c)d)e)f).. nie ma tu Lokiego. Usłyszał stukanie obcasów i do sali wpadła ruda.
-Co się stało , słyszałam krzyki ! Tony ! Boże Tony nic Ci nie jest ? Jak się czujesz ? Martwiłam się .. nie musiałeś .. ach ! To moja wina gdyby nie ta paczka..
Od zawsze podziwiał kobiety . Ile pytań można zadać na raz ?  Nie lepiej skupić się na 'co tam ?'. Miał w dupie tłumaczenie ,że bolą go tylko cholernie plecy łącznie z niższą ich częścią i ,że to nie jej wina . Postanowił zrobić coś bardzo dziwnego dla nich obojga. Przyciągnął ją do siebie i ją przytulił.
Liczyło się ,że nic jej nie jest a to wszystko to po prostu debilny koszmar.Dopiero gdy przycisnął jej drobne ciało do siebie odetchnął z ulgą palcami gładząc jej włosy.
Musiała być zaskoczona jego nagłym wybuchem uczuć bo dopiero po chwili go objęła . Gdy ją puścił oboje z James'em popatrzyli  na niego jak na ufo.
-No co ? Endorfiny nie ? Wiecie wytwarzają się przy przytulaniu .Tulimy ?
Zwrócił się do czarnoskórego który odskoczył jak oparzony . Wywrócił teatralnie oczami i spojrzał znowu na Pep.
-Właściwie to co się stało ? W tym barze mają jakieś drinki ? Hej siostro ! Whisky z lodem !

Krzyknął do idącej pielęgniarki która nawet nie zwróciła na niego uwagi . Miał już coś powiedzieć o tym jak nie nawidzi być ignorowany ale się powstrzymał bo ciepła
dłoń Pepper chwyciła jego rękę.
-Po wybuchu kilka odłamków utkwiło w Twoich plecach , przecięły skórę ale nie odniosłeś żadnych poważniejszych obrażeń. Policja ustaliła ,że paczka miała być
ostrzeżeniem o następnym zamachu.Jarvisowi nie udało się namierzyć sprawcy ale sklasyfikował spore grono podejrzanych .Budynek nie odniósł zbyt wielkich szkód.
Znalazłam ekipę która ma się tym zająć. Rhodey załatwił ochronę . Ktoś będzie czuwał nad Twoim bezpieczeństwem całą dobę..
Słuchał jej uważnie jak nigdy , no może tylko czasem jego wzrok uciekał w jej dekolt ale to całkiem zrozumiałe.Nie wyglądała najlepiej sińce pod oczami , rozcięty
łuk brwiowy i warga , drobne zadrapania na policzku i bandaż na nadgarstku .Dobrze ,że tylko na tym się skończyło. Na raz powróciły wspomnienia z koszmaru i poczuł ,że coś
skręca go w żołądku. Odetchnął spokojnie i przecząco pokiwał głową zerkając na dwójkę przyjaciół.
-Nie potrzebuje nianiek , jestem dużym chłopcem i to pod każdym względem.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu i zajął się wyciąganiem duperelnej rurki z nosa , cholera nie dało się jej chyba głębiej wsadzić..
-Po za tym -kontynuował- moje grono podejrzanych zawężyło się do jakiś trzech i muszę popracować. Więc przestańcie się obwiniać bo po za tym ,że stłukłem sobie
boleśnie moją seksowną dupę nic mi nie jest. odwołajcie tych ludzi z łaski swojej i dajcie mi cheeseburgera umieram z głodu.
-Wiedziałem ,że tak będzie. Z nim zawsze tak jest. Obyś wiedział co robisz.
Rzucił czarnoskóry wychodząc .Spojrzał na Pepper i wygiął jedną brew.
-Płakałaś. Martwisz się o mnie ? To miłe.
Nie odpowiedziała.Przez chwile na siebie patrzyli i nie wiedział czemu miał wielką ochotę przycisnąć ją do ściany i pocałować. Dlatego zajął się wydłubywaniem z dłoni wenflonu.
Gdy już go wyciągnął , wyłączył piszczący komputer i uśmiechnął się szeroko.
-Proszę Cię , na prawdę wiem co robię . Musze popracować bo dostanę regularnego szału i zacznę tłuc głowa w ścianę.Więc nie patrz na mnie jak na umierającego i skombinuj
jakieś ciuchy.
Uśmiechnął się gdy skinęła głową i spojrzał za okno.
-Dorwę Cię , gdziekolwiek jesteś.

_______
Wybaczcie błędy ^^ . Postaram się wkrótce napisać coś lepszego obiecuję :)
Pozdrawiam ^^










środa, 6 lutego 2013

3.Savin Me


Nickelback - Savin Me
"Show me what it’s like,to be the last one standing ,And teach me wrong from right, And I’ll show you what I can be .And I’ll leave this life behind me
Say it if it’s worth savin' me"

Pepper.

Gdyby ukrywanie emocji było dyscypliną sportową miała by złoty medal. Ostatnie dni były dla niej prawdziwą torturą, jednak nikt tego nie zauważył.
Przyczyna była prosta ,profesjonalizm jej na to nie pozwalał.Tak więc siedziała na sofie z pudełkiem chusteczek, owinięta ciepłym szarym kocem i z kubkiem herbaty
w dłoniach. Bo tylko w swoim , zamkniętym na 5 zamków świecie mogła być sobą i uwolnić wszystkie uczucia. Gdyby się tak dłużej zastanowić ,nie powinna
mieć pretensji do Tony'ego , raczej do siebie. Jak mogła być tak głupia i uwierzyć ,że się w niej zakochał? Już od początku było wiadomo,że ich
związek nie przetrwa. Wiedziała jak przedmiotowy stosunek do kobiet ma miliarder i mogła domyślić co ją czeka .Znała go tyle lat a dała
się podejść jak dziecko.Czuła złość , momentami ta złość przechodziła w nienawiść do samej siebie i sprawiała ,że pisała coraz to nowe rezygnacje.
Po chwili je zgniatała i wrzucała do kosza. A później wkładała jedną ze swoich idealnie dopasowanych garsonek , pudrowała sińce pod oczami i szła do
Stark Tower zajmować się jego sprawami.Tak przez ostatni miesiąc wyglądało życie idealnej asystentki Pana Starka.
-Witaj Pepper co u Ciebie ?
Kojący głos Happy'ego wyrwał ją z przemyśleń i sprawił ,że na sam jego dźwięk się uśmiechnęła.Spojrzała na bruneta stojącego w drzwiach jej biura.
Jak zwykle elegancki garnitur i świetnie dobrany krawat. Zauważała takie rzeczy ot tak po prostu. Jeszcze raz lekko uniosła kąciki ust w delikatnym 
uśmiechu.
-Cześć Happy , w porządku ..chyba.
Dodała półszeptem.
-Tony w reszcie się pokazał ?
Zabawne ile dziwnych emocji wywołało imię 'Tony'. Chwilę się zastanawiała i wiedziała ,że Hogan zauważył jej lekką konsternację. 
-Nie.Prosił a właściwie żądał ,żeby mu nie przeszkadzać.
Odparła po chwili i natychmiast wróciła do swojej pracy ,żeby mężczyźnie przypadkiem nie wpadł do głowy pomysł zadawania dalszych pytań.
-No tak.. Wybacz nie chcę Ci przeszkadzać ale przyniosłem to .
Zbliżył się i położył na stolę kilka listów adresowanych do Starka i jakąś paczkę , nieco większą zapakowaną zwyczajnie w szary papier.Na opakowaniu widniało tylko logo Stark Industry .
-Bardzo dziwne , nie musieli wysyłać nam paczek z zakładu , skoro to jest jakiś model przecież mogli go dostarczyć osobiście.
Happy wzruszył ramionami i przez chwilę patrzył na niewielką przesyłkę.
-Może Tony zamówił jakąś część do któregoś z zabytkowych aut .A właśnie to priorytet jeśli chcesz mogę mu ją zanieść.
Chwile rozmyślała nad propozycją przyjaciela .
-Bardzo możliwe. Nie , zaniosę mu ją sama . W końcu kiedyś będzie musiał wyjść.
-Kto ?
Usłyszała dobrze znany jej głos i instynktownie spojrzała w miejsce skąd dobiegał , lekko otworzyła usta ze zdziwienia bo tuż za Happy'm stał Tony.
To ,że jego zarost był dłuższy niż zwykle nie było tak zaskakujące jak cała gama otarć i siniaków na jego rękach , wysmarowana smarem i porwana w
kilkunastu miejscach koszulka , przetarte jeansy , nie wspominając o alkoholowym 'Aromacie' sprawiały ,że geniusz , milioner , playboy i filantrop
wyglądał jak zwykły bezdomny. Oczywiście , nie obrażając bezdomnych.
-Co się stało ?
Zapytała zaskoczona jego wyglądem i w jednej chwili cały gniew i żal jaki chowała do mężczyzny ustąpił trosce i zmartwieniu. Widać było ,że Tony'ego
to pytanie mocno zaskoczyło bo spojrzał po sobie i podrapał się po rozczochranych włosach.
-Eeee..właściwie to.. pracowałem.
Wydukał z siebie i spojrzał na nią z głupim ale niezwykle pociągającym uśmiechem bezradności .Happy widocznie poczuł się nie potrzebny bo po krótkiej
rozmowie wyszedł z jej gabinetu. Nastąpiła niezręczna cisza , krótka wymiana spojrzeń słychać było tylko nerwowe tłuczenie palcami o blat biurka i tak samo
nerwowe stukanie po szybce reaktora.
-Więc chyba powinnam odkazić te rany , Panie Stark.
Ich spojrzenia się skrzyżowały i przez chwile błękitne oczy Pepper tonęły w czekoladowej głębi tęczówek Tony'ego. Nie odpowiedział , usiadł na przeciwko 
jej biurka . Wstała i wyjęła z apteczki wodę utlenioną , waciki i plastry . Bez słowa zabrała się do pracy. Delikatnie przejechała wacikiem po
rozcięciu na jego ramieniu , sykną i odwrócił głowę w kierunku jej ręki . Poczuła na swojej dłoni jego ciepły oddech i przymknęła na chwilę oczy.
Wróciły wszystkie wspomnienia , przesunęła dłoń niżej na jego ramię , w końcu złapała jego silną dłoń . Prawie każdy palec odniósł jakieś obrażenia.
Brunet uważnie śledził jej każdy ruch , wiedziała o tym i starała się zachować pełen profesjonalizm a to , nawet przy zaniedbanym Tonym było strasznie
ciężkim zadaniem.
-To wszystko Panie Stark ?
Spytała odwracając się gwałtownie.
-Tak Panno Potts.
Wrócili do punktu wyjścia on był jej szefem a ona jego prawą ręką . Taki układ był dobry.I tak powinno zostać a teraz nic już tego nie zmieni.
Odłożyła rzeczy na miejsce i spojrzała na paczkę.
-To do Pana .
Przysunęła do niego pakunek ale on nawet na niego nie spojrzał . 
-Pepper , opieprz mnie , ochrzań , rzuć czymś we mnie albo chociaż powiedź to co Ci leży na sercu bo do cholery nie zniosę , nie zniosę tej obojętności
i tego piekielnego 'Panie Stark'.
Owszem miała ochotę spełnić którąś z jego propozycji ale wiedziała ,że i tak nie zrozumie , nie zrozumie gdy wykrzyczy mu ,że go kocha i nawet
wtedy jak powie mu ,że cały jej świat się posypał gdy powiedział jej ,że to koniec. Westchnęła i poprawiła nie naganne włosy.Nie odpowiedziała mu , zaczęła
podpisywać kolejne dokumenty udając ,że je czyta. Czuła na sobie jego spojrzenie i niemal słyszała głośne walenie serca. Nie podniosła oczu. Usłyszała skrzypnięcie
fotela i kroki w stronę drzwi . Spojrzała na paczkę i podniosła ją ruszając tuż za nim.
-Panie Stark paczka ...
Nagle usłyszała dziwny , długi pisk jakiegoś urządzenie które było w środku , Tony odwrócił się i wyrwał jej paczkę z rąk odrzucając ją do tyłu. Następne co poczuła
to ciało miliardera przygniatające ją do ziemi i przeraźliwy huk. Fragmenty szyb z jej biura , kawałki drzwi i ścian wyleciały w powietrze przecząc wszystkim 
prawom fizyki . Cała fala kurzu spadła na jej twarz w skutek czego zaczęła kaszlać .Czuła jak krew z jej ust zaczyna płynąć aż po szyi .Ból przeszywał całe jej ciało.
Lecz było coś gorszego niż cała ta sytuacja , Tony dalej na niej leżał i nie dawał żadnych oznak życia . Po jakimś czasie pojawił się Happy i ściągnął go z niej , z
przerażeniem stwierdziła ,że reaktor łukowy nie świeci już swoimi dobitnym jasnym światłem a Tony nie oddycha.
-Tony !
Rzuciła się do niego ale dwaj sanitariusze złapali jej
ręce i lekko pociągnęli ją do tyłu poczuła jak igła wbija się w jej ramię. Po chwili jej powieki opadły bezładnie i nie widziała już niczego.

_________________________________________________________________________________
Przepraszam za błędy , ostatnio mam bardzo mało czasu :/ Ale dzięki za wszystkie komentarze ^^